- W pierwszych trzech miesiącach tego roku pacjentki z Polski stanowiły 44 proc. naszej klienteli - mówi ordynator oddziału chirurgii plastycznej Szpitala Trzyniec, Daniel Furmánek. - Były też obywatelki innych krajów - Niemiec, Danii, Wielkiej Brytanii czy Irlandii. Ciekawe jednak, że wiele z nich również mówi po polsku - uśmiecha się lekarz. Jego zastępca, Martin Brzuchanski, szacuje, że cudzoziemki, w przeważającej większości Polki, to główne pacjentki kliniki. - Czeszki są w mniejszości. Panie często są szczupłe, mają ładną sylwetkę, tylko po porodzie mają brzuszek i chcą go poprawić - wyjaśnia. Najbardziej popularne są zabiegi powiększania lub zmniejszania piersi, operacje powłok brzusznych, liposukcja, czyli odsysanie tkanki tłuszczowej, a także operacje powiek (to jeden z zabiegów, obok operacji nosa czy odstających uszu, na który decydują się również mężczyźni. Polki, które poddały się operacjom kosmetycznym w Czechach, wymieniają się doświadczeniami na forach internetowych. Nad zabiegami w Czechach zastanawiają się nawet mieszkanki Wybrzeża. Barbara z Gdańska skarży się, że chirurg w jej mieście wycenił operację odstających uszu na 3,8 tys. zł (prawie 25 tys. koron), podczas gdy w Trzyńcu czy Frydku-Mistku koszty są trzykrotnie niższe. "Miałam w Trzyńcu operację powiększania biustu. Opieka rewelacyjna, siostry cudowne i świetnie rozumiejące po polsku. Koszt, w porównaniu z polskimi stawkami, naprawdę nieduży" - relacjonuje 30-latka ze Śląska. Operacji kosmetycznych nie refundują kasy chorych, więc kobiety płacą za zabiegi z własnej kieszeni. Powiększanie piersi, łącznie z ceną wkładek silikonowych, kosztuje w Republice Czeskiej ok. 50-60 tys. koron, odstające uszy można skorygować już za ok. 7-8 tys. koron. "Turystyka plastyczna" to coraz lepiej prosperujący biznes w Czechach. Tomio Okamura, rzecznik prasowy Czeskiego Stowarzyszenia Biur Podróży, przekonuje, że do Republiki Czeskiej przyjechało w ubiegłym roku aż 6 tys. osób, by poddać się zabiegowi chirurgii kosmetycznej. Co czwarty pacjent czeskiego chirurga plastycznego to cudzoziemiec. Otakar Lucák, właściciel kliniki chirurgii plastycznej w Ostrawie, mówi, że klientki z Polski zaczęły napływać do Czech przed ok. 2-3 laty. Choć w jego gabinecie nie pojawia się aż tyle Polek co w Trzyńcu, to on również zauważył, że ostatnio jest ich więcej. - W Polsce są nawet agencje, które wożą klientki do czeskich klinik - mówi. - Właścicielka jednej z agencji tłumaczyła mi, że w Polsce wzrosły ceny tych zabiegów, kiedy do polskich klinik zaczęły masowo przyjeżdżać kobiety z Niemiec i Skandynawii. Dlatego Polki zaczęły jeździć na tańsze zabiegi do Czech. - Nie robimy w Polsce żadnej promocji. Nowi klienci dowiadują się o nas od tych, którzy już byli w naszym szpitalu. Mamy już dobrą renomę - przekonuje Martin Brzuchanski. "Głos Ludu"