Przyjrzeliśmy się trzem okręgom wyborczym... gliwickiemu, katowickiemu i sosnowieckiemu. Czoło i margines Najbardziej kobieca jest sosnowiecka lista PO. Co prawda otwierają ją mężczyźni, a Beata Małecka-Libera jest trzecia, to poza nią znalazło się na liście jeszcze osiem pań. Dodajmy, że cała lista liczy 18 nazwisk. Po Platformie drugie miejsce w konkurencji "kobiety na listach" zajmuje PSL. Trzeci jest PiS, ale trzeba przyznać, że tylko w tej partii lokomotywą listy jest kobieta. To Ewa Malik - nr 1 w okręgu sosnowieckim. LiD, który tworzą partie mające w swoich szeregach głośne i widoczne w mediach promotorki praw kobiet, w tych wyborach wyraźnie panie zmarginalizował. Doliczyliśmy się na tych trzech listach do Sejmu tylko ośmiu nazwisk. O fotel senatora w okręgach: gliwickim, sosnowieckim i katowickim będzie walczyć pięć pań, z czego trzy są ją zaprawione w bojach parlamentarnych. Dla Krystyny Bochenek (PO) jest to już trzecia kampania wyborcza. Dla swojej partii jest "maszynką" do zdobywania głosów. Doświadczenie parlamentarne mają też Maria Pańczyk-Pozdziej (PO) i Krystyna Doktorowicz (LiD). Zasługą tej ostatniej jest uczynienie z Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego szkoły równej łódzkiej filmówce. Panie mniej aktywne? Zdaniem dr. Marka Migalskiego, politologa z Uniwersytetu Śląskiego, kobiet na listach wyborczych jest mało, bo się nie garną do polityki i pojawienie się Partii Kobiet niczego tu nie zmieniło. - Z badań wynika, że płeć nie ma znaczenia dla wyborców, ale faktem jest, że kobiet jest w polityce mało, bo nie wybierają ich ani wyborcy, ani decydujące o tym gremia partyjne - mówi dr Migalski. - Być może właśnie dlatego, że one same się do polityki nie garną. Jolanta Szymczyk-Przewoźna jolanta.szymczyk@echomiasta.pl