Dziewczynka zaginęła półtora tygodnia temu. Początkowo matka utrzymywała, że dziecko zostało uprowadzone z wózka. W czwartek powiedziała Krzysztofowi Rutkowskiemu, że było inaczej. Wskazała też miejsce domniemanego ukrycia ciała. Dotychczas jednak, mimo poszukiwań, dziecka nie znaleziono. Fragment swojej rozmowy z matką Rutkowski zaprezentował na konferencji prasowej w Mysłowicach. - Te materiały pana Rutkowskiego mogą być dla nas jakąś wskazówką, ale na pewno nie mogą być dowodem. Zresztą to będzie podlegało ocenie prokuratora. Dla nas dowodem w prowadzonym śledztwie będą przede wszystkim zeznania złożone do protokołu przez matkę, innych członków rodziny i innych świadków - skomentował rzecznik śląskiej policji, podinspektor Andrzej Gąska. Odpierał też zarzuty, jakoby policjanci zaniechali jakichś czynności śledczych. - Mówienie o tym, że policjanci nie sprawdzili jakiegoś wycinka, jest nieprawdą - podkreślił rzecznik, zaznaczając, że procedura nie pozwala mu na tym etapie wchodzić w szczegóły działań operacyjnych policji. Pytany o sposób działania Rutkowskiego podczas rozmowy z Katarzyną W., oraz dopuszczalność swoistej prowokacji, jaką zastosował, by skłonić kobietę do udzielenia informacji (powołując się na rzekomych świadków), Gąska powiedział, że było to wbrew regułom obowiązujących policję czy prokuraturę. - Nasze działanie reguluje Kodeks postępowania karnego. Musimy stosować się do regulacji zawartych w przepisach - powiedział rzecznik. Podkreślił, że informacje przekazane przez Rutkowskiego podczas mysłowickiej konferencji nie wniosły do śledztwa niczego nowego. - Żadna z informacji podanych przez pana Rutkowskiego na konferencji prasowej nie była dla nas nowością. Wszystkie informacje, które pan Rutkowski przekazywał jako nieznane policji, były nam oczywiście znane i to znacznie wcześniej niż zostały one ujawnione na spotkaniu z dziennikarzami - powiedział rzecznik śląskiej policji. Przypomniał, że policja od samego początku śledztwa brała pod uwagę wersję, że zniknięcie dziewczynki spowodował ktoś z najbliższej rodziny. - Mamy na to potwierdzenie nawet w pisemnych materiałach, które były przygotowywane przez policjantów na samym początku - powiedział. Odnosząc się do opinii Rutkowskiego o rzekomych różnicach w podejściu do śledztwa przez policjantów z Sosnowca oraz tych z komendy wojewódzkiej w Katowicach, podinsp. Gąska podkreślił, że funkcjonariusze z obu jednostek działali wspólnie. - Od samego początku podkreślałem, że do grupy operacyjno-śledczej, powołanej w tej sprawie przez komendanta wojewódzkiego, zostali włączeni właśnie policjanci z Sosnowca, którzy od początku zajmowali się tą sprawą, oraz doświadczeni policjanci z wydziału kryminalnego komendy wojewódzkiej"\ - powiedział rzecznik. Jego zdaniem sosnowieckich policjantów włączono do grupy m.in. dlatego, by nie było ani chwili przerwy w działaniach policyjnych. - Dzielenie policjantów sosnowieckich i tych z komendy wojewódzkiej jest nieuprawnione, bo w grupie pracują policjanci z obu jednostek - podkreślił Gąska. Według rzecznika Rutkowski nie powinien oceniać działań policji, nie wiedząc dokładnie, co i w jaki sposób robili policjanci w ramach śledztwa. - Pan Rutkowski nie miał dokładnej wiedzy o działaniach policji, więc taka ocena jest nieuprawniona - powiedział podinspektor. Także rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Sokołowski zapewnia, że po otrzymaniu informacji o zaginięciu dziecka policja podjęła i nadal prowadzi niezbędnie działania mające na celu wyjaśnienie tej sprawy. Pytany, czy działania Rutkowskiego pomagają czy też przeszkadzają policji, Sokołowski odparł: "Pewne działania utrudniają pracę funkcjonariuszy". - Zarzuty, że policjanci nienależycie wykonują swoje obowiązki, są nieuprawnione - dodał rzecznik; zaznaczył, że każda czynność policji jest wykonywana na podstawie przepisów prawa. - W przeciwnym wypadku policjanci naraziliby się na odpowiedzialność - dodał. - Pojawia się pytanie, czy tutaj nie mamy do czynienia z akcją reklamową, a to nie pomaga postępowaniu policji. Nie bierze się także pod uwag emocji najbliższych dziecka - powiedział Sokołowski. Podkreślił, że zawsze w takim przypadku rozpatruje się kilka wersji zdarzenia i prowadzi się działania poszukiwawcze. Jak dodał, od początku jedną z wersji branych pod uwagę przez śledczych jest udział członków rodziny. Policja informuje, że Krzysztof Rutkowski nie ma obecnie licencji detektywistycznej.