- Zbliża się powoli sezon grzewczy. Złodzieje - w dużej części nieletni - coraz bardziej się panoszą. Widzimy potrzebę, by mocniej zadziałać, tym bardziej że strażnicy ochrony kolei często spotykają się z bezpośrednią agresją - powiedział we wtorek młodszy aspirant Marek Wręczycki z zespołu prasowego śląskiej policji. Zastępca komendanta regionu SOK w Katowicach Jakub Szczurek wskazuje przy tym, że liczba napadów na pociągi z węglem - już bardzo wysoka - cały czas rośnie. W pierwszym półroczu ub. roku w jego regionie zanotowano łącznie 437 usypów węgla, w tym roku do końca czerwca - 467. Według Szczurka, zaangażowanie policji jest potrzebne, tym bardziej że można się spodziewać dalszego nasilenia coraz bardziej opłacalnych kradzieży. W ub. roku bowiem tona węgla w sprzedaży dla odbiorców detalicznych kosztowała bowiem ok. 450-480 zł. W tym roku cena sięgnęła już 600 zł, a przed sezonem zimowym może jeszcze wzrosnąć. Współpraca obu służb ma polegać m.in. na obserwacji z ukrycia miejsc najczęstszych napadów na pociągi z węglem oraz organizowaniu tam zasadzek. Pościg za łapanymi na gorącym uczynku złodziejami, będą od strażników bezpośrednio przejmowali lepiej do tego przygotowani policjanci. - Zwykłe patrole - czy to policji czy strażników - z daleka są widoczne. Podczas wspólnych działań policjanci będą ubezpieczać strażników, którzy dobrze znają miejsca ataków złodziei, a także wspomagać ich doświadczeniem i uprawnieniami, co pozwoli lepiej organizować działania pościgowe - zaznaczył Wręczycki. Jak dodał, w złodziejskich grupach kradzieży węgla dokonują zwykle nieletni chłopcy, bardzo sprawni, łatwo uciekający strażnikom. Udział policji - dzięki większemu prawdopodobieństwu ich złapania i wyegzekwowania kary - ma spowodować wzrost respektu złodziei wobec prawa. Niedawno sokiści i policjanci wspólnie zatrzymali w Katowicach - Szopienicach trzech mężczyzn w wieku 20-40 lat sprzedających z poloneza trucka skradziony wcześniej węgiel. Złodzieje przyznali się do paserstwa i kradzieży węgla z pociągu, za co będzie im groziło do pięciu lat więzienia. Zabezpieczono ponad tonę surowca oraz poloneza złodziei. Skala udowodnionej w tym przypadku kradzieży była niewielka - największe pojedyncze kradzieże sięgają nawet ponad 100 ton. W nocy z soboty na niedzielę na głównej linii w Mysłowicach (Śląskie), z pięciu wagonów wysypano łącznie ok. 20 ton węgla, co zablokowało ruch na jedynym czynnym tam torze na kilka godzin. W tym przypadku złodziei nie złapano. Do kradzieży węgla i koksu z pociągów towarowych dochodzi na Śląsku praktycznie codziennie. Przestępcy, zwykle młodzi chłopcy, otwierają podczas jazdy, lub po zatrzymaniu pociągu, drzwi węglarek wysypując na tory od kilku do kilkudziesięciu ton surowca. Pozostawiany przez przewoźników węgiel, miał lub koks zbierają, pakują w worki i przekazują starszym wspólnikom do sprzedania. Sprawców nie odstrasza monitoring, ani wzmożone patrole Straży Ochrony Kolei. Złodzieje często obrzucają strażników kamieniami, czasem też są uzbrojeni, mają m.in. noże i bagnety; jeden z napastników groził kiedyś funkcjonariuszom kosą. Co jakiś czas sokiści używają służbowej broni, głównie strzelając w powietrze, aby odstraszyć napastników. Złodzieje atakują najczęściej w okolicach Rudy Śląskiej, Zabrza, Bytomia i Siemianowic, a także w Katowicach-Szopienicach i Mysłowicach. Kilka razy w roku kradzieże doprowadzają do wykolejeń towarowych składów, najczęściej na bocznych szlakach i bocznicach. Powstałe wskutek kradzieży straty kolej liczy corocznie w milionach złotych. Wspólne działania policji i SOK pomogły już m.in. ograniczyć napady na pociągi towarowe wożące sprzęt elektroniczny czy agd - będące plagą jeszcze dwa lata temu. Choć obie służby nie chcą mówić o szczegółach, razem rozbiły dużą grupę przestępczą specjalizującą się w tego rodzaju kradzieżach m.in. w rejonie Rudy Śląskiej i Katowic.