W "oparzeniówce" przebywa 23 górników - w tym pięciu na oddziale intensywnej terapii. W poniedziałek po południu przewieziono tam dwóch poparzonych ze Szpitala Wojewódzkiego nr 5 im. św. Barbary w Sosnowcu i trzech w cięższym stanie - z Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach-Ochojcu. - Stan jednego górnika z Ochojca przez noc uległ trochę pogorszeniu. (...) Generalnie stan wszystkich górników jest stabilny, niemniej też stan dwóch górników, którzy byli od początku u nas na OIOM-ie, pogorszył się - mówił dziennikarzom Nowak. - Oni byli cały czas nieprzytomni, w sedacji (stanie utrzymywania snu - red.), także nie można mówić czy są przytomni, czy nie, natomiast parametry trochę wskazują, że nie jest to fizjologia - wskazał Nowak. - W stanie zagrożenia życia są wszyscy. Rzutują na to rozległe urazy. (...) Cały czas to monitorujemy, każdy z nich jest zagrożony. To, że jest jeden cięższy (stan - red.), znaczy że organizm inaczej ten ciężki uraz znosi - dodał. Dyrektor CLO po raz kolejny też podkreślił, że na razie nie można mówić o rokowaniach, które w takich sytuacjach "zawsze są poważne". O wszelkich zmianach stanu zdrowia na bieżąco informowane są rodziny. - Dzwonimy do nich bezpośrednio i w pierwszej kolejności informujemy wszystkich bliskich o tym bezpośrednim stanie zagrożenia życia - wyjaśnił. Mówiąc o górnikach w nieco lepszej kondycji, dyrektor "oparzeniówki" wskazał, że każdy z nich "indywidualnie znosi" doznane obrażenia. - Duża liczba górników już gorączkuje - to może być reakcja organizmu na duży stres, na infekcję. Robimy wszystkie niezbędne badania - powiedział. Nowak przypomniał, że siemianowiccy lekarze - w miarę stanu zdrowia - pobierają od górników wycinki tkanek i zakładają na nich hodowle tkankowe. Rozmnożone w ten sposób komórki za kilka tygodni będą mogły być przeszczepiane na ciała pacjentów - w miejsca najpoważniejszych obrażeń. Zaapelował przy tym o oddawanie krwi, wskazując że górnicy będą potrzebowali m.in. środków krwiozastępczych. Prócz tego specjaliści monitorują przebieg choroby oparzeniowej u rannych górników, w miarę potrzeb wykonują u nich nacięcia odbarczające i wycinają duże obszary martwicze. - Tam gdzie jest martwica, może być infekcja - wskazał Nowak dodając, że praktycznie każdy z górników przeszedł już jeden czy dwa takie zabiegi. Niektórzy z nich poddawani są także zabiegom w komorze hiperbarycznej. Zobacz również: Karetki wezwano po 40 minutach Stan 4 górników bardzo ciężki. Potrzebna krew. Żałoba po katastrofie w kopalni "Wujek-Śląsk"