Pożar pojawił się na poziomie 830 m. Kopalniane czujniki wykazały niebezpieczne stężenia tlenku węgla i węglowodorów, natychmiast zdecydowano więc o wycofaniu załogi. Z zagrożonego rejonu ewakuowało się trzydziestu górników, czterech z nich - przy użyciu pochłaniaczy. W kopalni trwa akcja przeciwpożarowa. Jak poinformował Król, pożar najprawdopodobniej ma charakter endogeniczny, a więc spowodowany został samozagrzaniem węgla w tzw. zrobach ściany wydobywczej, czyli niedostępnych miejscach po eksploatacji węgla. To stosunkowo częste zjawisko w górnictwie. W tego typu przypadkach zwykle nie występuje otwarty ogień. Pożar jest wykrywany najczęściej przez czujniki wykazujące zwiększoną temperaturę, zadymienie oraz podwyższone stężenia tlenku węgla i innych gazów. Najczęstszą metodą zwalczania podziemnych pożarów jest odizolowanie od pozostałej części kopalni tamami przeciwwybuchowymi. W odgrodzony rejon, w zależności od sytuacji, można tłoczyć tzw. gazy inertne, np. azot, który wypierając powietrze przyspiesza wygaśnięcie pożaru. Po otamowaniu pożar zwykle wygasa; może to trwać nawet kilka miesięcy.