Jak poinformowała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach (WUG) Edyta Tomaszewska, po kilkugodzinnej akcji kopalniani ratownicy zakończyli akcję pożarową, przekształcając ją w akcję profilaktyczną - polegającą m.in. na zwiększonym dozorze tego miejsca. Oznaki pożaru - w postaci zwiększonych stężeń tlenków oraz lekkiego zadymienia - wykryły w niedzielę rano czujniki zainstalowane w obszernym wyrobisku służącym jako pochylnia wentylacyjno-transportowa o długości 580 metrów między dwoma poziomami kopalni - wentylacyjnym 390 i wydobywczym 550. Według wstępnych ustaleń, pożar miał charakter endogeniczny, czyli nie powstał z przyczyn zewnętrznych, np. iskry z maszyny czy instalacji. Prawdopodobnie doszło do samozapalenia zalegających gdzieś resztek węgla - poddanych w dobrze wentylowanym wyrobisku długotrwałemu działaniu tlenu. Według Tomaszewskiej, w chwili rozpoczęcia akcji pożarowej ratownicy stwierdzili pożar na przestrzeni ok. 4 metrów. Prócz zadymienia i zwiększonej temperatury - charakterystycznych dla pożarów endogenicznych - zauważyli także ogień. Niewielka powierzchnia pożaru i jego charakter umożliwiły prowadzenie akcji w sposób aktywny, czyli przez podawanie w rejon pożaru wody. W akcji uczestniczyły trzy zastępy ratowników, dwa kolejne pozostawały w odwodzie na powierzchni. Po zakończeniu gaszenia uznano, że w poniedziałek kopalnia może bez przeszkód wznowić wydobycie. Pożary endogeniczne to naturalne i dość częste zagrożenie w górnictwie. Przejawiają się zwykle nie tyle ogniem, a wzrostem temperatury, wydzielaniem się gazów oraz możliwym zadymieniem. Gaszenie poważnych, obszernych pożarów tego typu odbywa się poprzez odcięcie dopływu tlenu tamami i może trwać nawet kilka miesięcy.