Z zawiadomienia wynika, że nauczycielka przyjmowała pieniądze, w zamian ułatwiała promocję do następnej klasy. Nauczycielka w okresie przedświątecznym miała sprzedawać uczniom bombki po kilka złotych, z których mieli robić stoiki. Gotowe sprzedawali za wyższą kwotę, a pieniądze oddawali z powrotem nauczycielce. W zamian za to stawiała im wyższe oceny. Prokuraturę sprawą zainteresował dyrektor Zespołu Szkół nr 1 w Myszkowie Eugeniusz Bugaj. Dodał, że wcześniej szkoła przeprowadziła anonimowy wywiad wśród uczniów, który potwierdził, że jest to prawda. Postawę nauczycielki nazwał "ewidentną patologią". Jeśli zarzuty stawiane przez uczniów i ich rodziców potwierdzą się - nauczycielce za branie łapówek grozi nawet 10 lat więzienia. Jutro sprawą zająć się ma także rzecznik dyscyplinarny.