W niedzielę do zmroku na gruzowisku hali Międzynarodowych Targów Katowickich pracował ciężki sprzęt, robotnicy weszli kilkanaście metrów w głąb rumowiska. W ruinach pracowały dwie olbrzymie ładowarki, które wybierały gruz i wywoziły go na zewnątrz. Widać było kilkudziesięciu robotników w zielonych kamizelkach. Ciężkie elementy konstrukcji podnosił dźwig. Prace odbywały się pod nadzorem prokuratora. Na miejscu byli także policjanci i strażacy. Nadal nieznany jest los dwóch osób, które po tragedii zostały uznane za zaginione. Nie można wykluczyć, że znajdują się pod gruzami. Jedna z nich tuż przed tragedią wróciła do budynku. Wówczas runął dach. Prezes prowadzącej rozbiórkę firmy "Śląsk" Jarosław Żelazowski powiedział, że miejsce, do którego szedł zaginiony, znajduje się na przeciwległym końcu hali. - Dotarcie w ten rejon zajmie nam sporo czasu. Dotrzemy tam prawdopodobnie dopiero pod koniec przyszłego tygodnia - tłumaczył. W niedzielę w rumowisku znaleziono żywe gołębie. Z martwych ptaków zdejmowane są obrączki. Rzeczy, które znajdują obecnie pracownicy demontujący zawaloną konstrukcję hali, nie trafiają już do depozytu w chorzowskiej komendzie policji, lecz do specjalnego pomieszczenia nieopodal miejsca tragedii. Jacek Pytel z biura prasowego śląskiej policji powiedział, że na razie nie są one wydawane. Dodał, że obecnie znajdowana jest przede wszystkim karma i odżywki dla ptaków, literatura specjalistyczna, elementy wyposażenia stoisk, klatki. Znaleziono także torbę z dokumentami młodej dziewczyny, kożuch i kurtkę. Chorzowski policjant, który zajmuje się depozytem, gdzie tuż po katastrofie przekazywano znalezione rzeczy, powiedział, że pozostało w nim jeszcze kilkanaście przedmiotów. Wciąż zgłaszają się osoby, by odebrać swoją własność. W pracach na rumowisku wykorzystywany jest m.in. dźwig, maszyna do wyciągania ciężkich elementów i ładownice. Później eksperci będą opisywali i dokumentowali elementy wyniesione z hali. Śledztwo w sprawie katowickiego dramatu trwa. Kilkaset metrów od zawalonej hali ciągle palą się znicze. Ludzie przynoszą świeże kwiaty. Na miejsce tragedii przychodzą także ci, którym udało się przeżyć. W sobotę o godzinie 17.15, dokładnie w tydzień po tragedii, rodziny i tysiące ludzi, oddali hołd ofiarom. W zawalonej hali katowickich targów zginęły 63 osoby. 49 osób rannych w dalszym ciągu przebywa w szpitalach. Kilkoro z nich nadal jest w stanie ciężkim i bardzo ciężkim. Dr Wojciech Brachaczek z Centrum Koordynacji Ratownictwa Medycznego śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, zastrzegając, że nie dysponuje pełną wiedzą o stanie zdrowia poszkodowanych, powiedział, że u części osób w stanie ciężkim może jeszcze istnieć zagrożenie życia. Stan najciężej poszkodowanego, 38-latka z Opolszczyzny, który przebywa w Górnośląskim Centrum Medycznym w Katowicach-Ochojcu, jest na razie niezmienny. Ranny odniósł rozległe obrażenia wewnętrzne, między innymi nerek. Lekarze poinformowali, że pacjent jest dializowany. Placówka posiada najnowocześniejszy sprzęt do takich zabiegów. Zobacz nasz serwis specjalny "Katastrofa w Katowicach"