- Do czasu usunięcia skutków wstrząsu dyrektor OUG zdecydował o wstrzymaniu wydobycia na tej ścianie. Zalecił też zweryfikowanie prowadzonej obecnie w kopalni profilaktyki tąpaniowej - poinformowała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego Edyta Tomaszewska. Do wstrząsu doszło na poziomie 1000 m. Komisja, która zjechała w poniedziałek na dół oceniła, że nie doprowadził on do poważnych zniszczeń. Częściowo zdeformował się rurociąg przeciwpożarowy, lekko osunęła się obudowa, wstrząs wybił też kilka stojaków. Nie doszło jednak do żadnych obwałów. Ściana, na której wstrzymano wydobycie, jest jedną z trzech w kopalni "Bielszowice". - Po przeprowadzeniu prac usuwających skutki wstrząsu i profilaktycznych komisja we wtorek ponownie zapozna się z sytuacją. Być może prace ruszą już jutro. Wydobycie dobowe w tej kopalni nie powinno ucierpieć - powiedział Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej, do której należy kopalnia. Kiedy doszło do wstrząsu, ślusarz i sztygar pracowali przy skracaniu rurociągu przeciwpożarowego. Mężczyźni mają potłuczenia i otarcia głowy i pleców. Trafili do szpitala w Rudzie Śląskiej. To kolejny w ciągu miesiąca wypadek w kopalni "Bielszowice", która w ostatnim czasie stała się jedną z najbardziej wypadkowych w polskim górnictwie. 12 grudnia ubiegłego roku zginął tam 44-letni górnik - maszynista elektrowozu podziemnej kolejki, dociśnięty przez lokomotywę. Jak ustalono, przyczyną wypadku było przetaczanie wagonów w niedozwolony sposób. Był to czwarty śmiertelny wypadek w kopalni "Bielszowice" w zeszłym roku. Wcześniej, 25 sierpnia zginął 43-letni górnik. 780 metrów pod ziemią, podczas zabezpieczania stropu wyrobiska w pobliżu sekcji obudowy zmechanizowanej, doszło do obrywu skał. Górnik z poważnymi ranami głowy, klatki piersiowej i pleców oraz obrażeniami wewnętrznymi trafił do szpitala, gdzie po kilku dniach zmarł. 29 sierpnia w tym samym zakładzie zmarł 28-letni elektromonter. Koledzy znaleźli go w ciężkim stanie 840 metrów pod ziemią. Górnik został porażony prądem o napięciu 1000 V. Jego reanimacja nie powiodła się. 22 września w tej samej kopalni - na powierzchni - zginął natomiast pracownik zewnętrznej firmy usługowej. Przy budowie studzienki odwadniającej w zakładzie przeróbczym przygniótł go betonowy krąg. Z kolei 10 września ubiegłego roku wymieniana lina jednej z wind kopalni wymknęła się z zaczepów i w niekontrolowany sposób spadła na dół. Choć nikomu nic się nie stało, dwaj pracownicy, którzy w chwili wypadku byli w sąsiedniej windzie 300 metrów pod ziemią, ponad pięć godzin czekali potem na wyjazd na powierzchnię specjalnym wyciągiem ratowniczym.