W nocy w czwartku na piątek w wyniku pożaru budynku przy ul. Barlickiego zginęło 5 osób, 7 trafiło do szpitali. Ogień przepalił drzwi i uniemożliwił mieszkańcom wydostanie się z budynku, dlatego poszkodowani byli ewakuowani przez okna. Z kamienicy udało się wydostać ok. 30 osobom. Większość ewakuowanych ostatnie dni spędziło u bliskich i znajomych. Tylko nieliczni skorzystali z możliwości czasowego przeniesienia się do Środowiskowego Domu Samopomocy. W ośmiu mieszkaniach budynku zameldowanych było 17 lokatorów, faktycznie w kamienicy przebywało o wiele więcej osób. 5 tys. pomocy od miasta Wśród ofiar śmiertelnych jest kobieta, która samotnie zajmowała jeden z lokali, dlatego miasto ma do przygotowania siedem mieszkań zastępczych. Dwie rodziny wciąż są w szpitalu. Także od poniedziałku pogorzelcy mają dostać bezzwrotną pomoc od miasta - po 5 tys. zł na każdą rodzinę. Pomocy materialnej na najpilniejsze potrzeby udzielano już w weekend. Poszkodowanych odwiedzali pracownicy socjalni, dostarczano im najpotrzebniejsze rzeczy - odzież, środki czystości. Tym, którzy tego potrzebowali udzielono pomocy psychologicznej. W akcję pomocy włącza się PCK i świętochłowickie parafie. Za kilka dni w mieście ma się odbyć organizowany przez lokalne władze i Radio Katowice koncert charytatywny dla poszkodowanych. Przez weekend w mieście obowiązywała żałoba, ogłoszona przez prezydenta Dawida Kostempskiego. Śledztwo prowadzi chorzowska prokuratura Śledztwo w sprawie pożaru prowadzi chorzowska prokuratura. Jej szef Andrzej Sikora powiedział w poniedziałek, że w ramach postępowania zabezpieczono dokumentację związaną z budynkiem i zapis miejskiego monitoringu. Przesłuchano także poszkodowanych - tych, których stan zdrowia pozwalał na to. Nie zakończyła się identyfikacja ofiar, w niektórych przypadkach konieczne będzie badanie DNA. Dla dalszego przebiegu śledztwa istotna będzie opinia biegłych z zakresu pożarnictwa. Według prokuratora Sikory, trzeba będzie na nią poczekać kilka-kilkanaście dni. Jak mówiono krótko po tragedii, za najmniej prawdopodobną specjaliści uznali zwarcie w instalacji elektrycznej, bardziej prawdopodobne jest zaprószenie ognia lub podpalenie. Nie wiadomo, czy w kamienicy będzie można mieszkać Ciągle nie wiadomo, czy kamienica będzie nadawała się do zamieszkania. Według wstępnej opinii nadzoru budowlanego, być może po gruntownym remoncie będzie to możliwe. Nie można jednak wykluczyć, że ostatecznie zapadnie decyzja o wyburzeniu budynku. W miniony weekend kamienicy pilnowała straż miejska, chodziło o zabezpieczenie mienia poszkodowanych. Siedem rannych osób trafiło do szpitali w Chorzowie, w Rudzie Śląskiej, w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich oraz w Piekarach Śląskich. Wśród poszkodowanych jest półtoraroczna dziewczyna, która przebywa w Chorzowskim Centrum Pediatrii i Onkologii.