Jak poinformował we wtorek rzecznik katowickiej policji komisarz Jacek Pytel, punktem zwrotnym siedmiomiesięcznego dochodzenia była informacja na temat samochodu, jakim poruszał się przestępca. Dzięki tej informacji udało się go zatrzymać - w nocy z piątku na sobotę policjanci w centrum Katowic zwrócili uwagę na fiata punto, który jechał za autobusem komunikacji miejskiej, zatrzymując się za nim na przystankach. Jak się okazało, zgodnym z opisami samochodem jechał poszukiwany gwałciciel, autobusem - prawdopodobnie upatrzona przez niego kolejna ofiara. Sprawy łączyła brutalność bandyty i młody wiek ofiar Mężczyzna po raz pierwszy zaatakował w październiku ub. roku w dzielnicy Józefowiec, potem - miesiąc później - w dzielnicy Dąb. - Obie sprawy łączyła jedynie brutalność bandyty i młody wiek ofiar. Nie było żadnych rysopisów i innych śladów. Nieznane były wtedy motywy działania sprawcy - relacjonował Pytel. Mimo, że policjanci przez kilka miesięcy prowadzili obszerne śledztwo, typując osoby, które mogłyby dopuścić się takich czynów, sprawdzając ich alibi, a nawet próbując prowokować sprawcę do kolejnego ataku, nie doprowadziło to wówczas do zatrzymania podejrzanego. Silny odzew lokalnej społeczności Wpłynął na to prawdopodobnie silny odzew lokalnej społeczności - spowodowany brutalnością ubiegłorocznych ataków. Po zatrzymaniu sprawca powiedział policjantom, że po listopadowym napadzie zaczął obawiać się zatrzymania i postanowił na pewien czas powstrzymać się od ataków. Na początku kwietnia jednak w brutalny sposób w dzielnicy Załęże została pobita młoda kobieta, a dwa tygodnie później, w dzielnicy Brynów młodej dziewczynie udało się uciec atakującemu ją mężczyźnie. To wtedy pojawiła się poszlaka, że w pobliżu obu tych miejsc widziano fiata punto. W nocy z piątku na sobotę gwałciciel został namierzony w centrum Katowic. Jechał zgodnym z opisami samochodem za autobusem, w którym najprawdopodobniej podróżowała upatrzona przez niego kolejna ofiara. "Dotąd przykładny mąż i ojciec" Po zatrzymaniu mężczyzna przez kilkanaście godzin był przesłuchiwany. Nienotowany wcześniej 46-latek, dotąd przykładny mąż i ojciec, przyznał się do napadów na tle seksualnym. Wskazał też, że po ostatnim napadzie w Katowicach pojechał do Siemianowic Śląskich, gdzie zaatakował kolejną kobietę. Prokurator zarzucił zatrzymanemu napad rabunkowy, gwałt, czterokrotne usiłowanie gwałtu i spowodowanie ciężkich obrażeń ciała. Po zapoznaniu się z materiałami sąd uwzględnił wniosek prokuratora i aresztował 46-latka na trzy miesiące. W procesie może mu grozić kara do 12 lat więzienia.