- Tablice rozdzielcze ustawiane są na zewnątrz budynków, montuje się je w pancernych obudowach, specjalnie zabezpiecza się instalacje - to wszystko i tak nie powstrzymuje złodziei. Ostatnio udało nam się, naszym kontrolerom, przyłapać na gorącym uczynku pana, który wystawiał przez okno głowę, żeby się podpiąć do linii zewnętrznej - mówi jeden z pracowników zakładu elektroenergetycznego. By zapobiegać takim kradzieżom, uruchomiony został nawet specjalny numer telefonu: Pomysł się sprawdza, ponieważ ponad połowa sygnałów jest prawdziwych. Kilka lat temu podobny telefon uruchomiono w Częstochowie. Tam również sprawdził się doskonale. Dzwoniący ludzie nie czuli się donosicielami - tłumaczyli, że robią to, by po prostu nie płacić wyższych rachunków za prąd. Nielegalne instalacje to także niebezpieczeństwo dla prowadzących akcje strażaków. Dowódca akcji, przekonany o tym, że nie ma zasilania na budynku nagle dowiaduje się w czasie podawania wody, że ludzie są porażeni prądem. Niestety, jedna z takich akcji zakończyła się tragicznie - porażony strażak zmarł. W ubiegłym roku strażacy ze Śląska do pożarów spowodowanych przez złodziei prądu wyjeżdżali ok. 600 razy.