Jak poinformowała w poniedziałek nadkomisarz Joanna Lazar z policji w Częstochowie, mężczyzna, którego policjanci zastali przy motolotni w części aeroklubowej lotniska z jeszcze bardziej pijanym kolegą, próbował wręczyć im łapówkę. Odpowie więc nie tylko za latanie po alkoholu, ale też za korupcję. Policjanci w niedzielę rano pojechali na lotnisko w Rudnikach, ponieważ ktoś zgłosił, że 47-latek, który wcześniej spożywał alkohol, potem latał na motolotni. Policjanci zastali motolotniarza na ziemi; gdy wylegitymowali go i zaczęli pytać o odbyte wcześniej loty, ten położył im na notatniku sto złotych. Jak wstępnie sprawdzono w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, zatrzymany mężczyzna naruszył też zasady bezpieczeństwa w ruchu powietrznym, nie posiadając uprawnień do latania motolotnią. Pilotowanie statków powietrznych po alkoholu obejmuje ten sam przepis kodeksu karnego, co pijanych kierowców - motolotniarzowi będą więc groziły dwa lata więzienia. Zdaniem eksperta i publicysty lotniczego Cezarego Orzecha, przypadki zatrzymań pijanych pilotów różnych statków powietrznych zdarzają się, choć ich skala jest względnie niewielka. W jego opinii, w ostatnim czasie kontrola trzeźwości pilotów-amatorów nieco rozluźniła się, wobec rosnącej dostępności - poza nadzorem aeroklubów - najprostszego sprzętu do latania. Orzech podkreślił, że latanie nawet najprostszymi maszynami, takimi jak np. motolotnie, wymaga zdobycia odpowiednich uprawnień. Złapanie posiadającego licencję pilota na lataniu pod wpływem alkoholu lub podobnie działającego środka, jest zawsze uznawane za umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa i skutkuje jej odebraniem.