Kobieta wyruszyła do Częstochowy z Castiglioni Siviere we włoskiej prowincji Mantova. Pomysł pieszego pielgrzymowania zrodził się na początku lat 90., kiedy pani Emma ciężko zachorowała. Po dwóch latach wygrała walkę z chorobą i poszła pieszo do Lourdes na południu Francji. Potem była m.in. w Fatimie, Gwadelupe i na Jasnej Górze. Pielgrzymuje w okresie wakacji, a w pozostałych miesiącach pomaga chorym w szpitalach. - Moje wędrowanie jest też swego rodzaju katechizacją. Ludzie, mieszkający w małych wioskach, w których ksiądz posługuje tylko od czasu do czasu, widząc mnie z różańcem, rozmodloną, cieszą się, że spotykają kogoś wierzącego, kogoś, kto się jeszcze modli. Odczytuję to, że dla nich to też jest łaska - powiedziała Emma Morosini, cytowana przez biuro prasowe Jasnej Góry. Wśród największych problemów, jakie dotykały ją w czasie drogi, pątniczka wymienia nieznajomość języka, obolałe stopy i kłopoty ze znalezieniem noclegu. Kobieta finansuje wędrówki z własnych oszczędności. Podczas pielgrzymek wynajmuje pokoje w hotelach lub u prywatnych osób, w ciepłe dni śpi i odpoczywa także pod gołym niebem, np. na ławce w parku. W tym roku na Jasną Górę przybyło w sumie ponad 230 pieszych pielgrzymek, w których wędrowało blisko 140 tys. osób.