Zakup tyty, zależnie od rodzaju i jakości słodyczy, może być sporym wydatkiem, na który nie wszystkich rodziców stać. Dlatego w Rudzie Śląskiej Stowarzyszenie Pomocy Rodzinie "Miś" i Miejskie Centrum Informacji i Wolontariatu zorganizowały zbiórkę słodyczy i przygotowały 100 tyt dla dzieci z rodzin - będących pod opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Zbiórka się udała. Tyty są piękne, duże i bardzo obfite. Dzieci strasznie się cieszą, kiedy je odbierają - powiedziała prezes stowarzyszenia Joanna Sieradzka. Stowarzyszenie prowadzi też akcję pomocy matkom niemowląt pod hasłem "Magiczna Szafa", oferując im używane ubranka czy łóżeczka w dobrym stanie. - Mamy maluchów pytały, czy mamy coś dla starszych dzieci, które idą do szkoły, bo one bardzo na to czekają - dodała prezes Sieradzka. Dlatego zawartość rudzkich tyt jest trochę nietypowa - oprócz słodyczy dzieci znajdą w nich również szkolne przybory - zeszyty, kredki, flamastry. Zwyczaj obdarowywania pierwszoklasistów słodyczami odnotowano po raz pierwszy w dwudziestoleciu międzywojennym. Tyty dostawały wówczas od rodziców tylko dzieci z zamożnych, mieszczańskich rodzin. Etnografowie przypuszczają, że jest to zwyczaj niemieckiej proweniencji. Upowszechnił się w czasach Polski Ludowej. W sklepach województwa śląskiego można było przed początkiem roku szkolnego kupić gotowe tyty wypełnione słodyczami. Rodzice mogli też kupić pusty róg i samodzielnie skomponować zawartość. W sprzedaży są wersje dla chłopców z postaciami robotów i dla dziewczynek, np. z czarodziejkami. Najtańsza pusta, niewielka tyta kosztowała w centrum Katowic 6 zł. Przeciętna ma jednak mniej więcej pół metra długości. Oszczędni rodzice dolną część rogu wypełniają zajmującymi dużo miejsca chrupkami, a tylko na górze umieszczają czekoladki i cukierki, inni nie żałują dziecku słodkości i maluchy wręcz uginają się, niosąc tytę do szkoły. Do zwyczaju należy również wizyta u fotografa, który robi pierwszakowi pamiątkowe zdjęcie z tytą. W zbiorach Muzeum Śląskiego w Katowicach są takie zdjęcia z końca lat dwudziestych XX w. Zwyczaj obdarowywania dzieci tytami jest znany również w Wielkopolsce i na Opolszczyźnie, natomiast zupełnie obcy w sąsiadującej ze Śląskiem Małopolsce.