- Na razie prowadzimy pogotowie strajkowe. Jeżeli mediacje z dyrekcją Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej nie przyniosą efektu, to wtedy przystąpimy do strajku - najpierw dwugodzinnego, ostrzegawczego - mówi Elżbieta Grześkowiak, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Cieszynie. Grześkowiak pracuje na oddziale chirurgii ogólnej Szpitala Śląskiego. Po 16 latach ma 1230 zł na rękę. Gdyby nie pracowała w nocy i w święta, musiałaby odliczyć od tej kwoty jeszcze 200 zł. - To wyzysk, praca niewolnicza - przekonuje jej koleżanka, Małgorzata Lesik. Niedawno podwyżki dostali lekarze. Pielęgniarki, położne, technicy radiologii oraz technicy analityki medycznej (w Cieszynie to łącznie 1073 osób) obeszli się smakiem. Nie ma się co dziwić, że domagają się wzrostu płac. Ile żądają? - Około 600 zł - przekonuje Elżbieta Grześkowiak. Na ile mogą liczyć? - 300 zł brutto to jest kwota realna, pod warunkiem, że niższe grupy zawodowe w szpitalu, jak praczki, sprzątaczki, czy salowe, zrezygnują ze swoich roszczeń, w których domagają się 400 zł - mówi nam Jan Kawulok, dyrektor ZZOZ. 5 listopada do Cieszyna przyjedzie mediator, który ma pomóc rozwiązać spór zbiorowy w szpitalu. - Podwyżki na pewno będą - różnimy się tylko kwotą. Mogę dać takie pieniądze, które nie spowodują wzrostu zadłużenia szpitala - zapewnia dyrektor. Pielęgniarki są zdeterminowane - jeżeli nie dostaną tyle, ile żądają, na pewno przystąpią do strajku. - Odejście od łóżek to ostateczność - zapewnia Elżbieta Grześkowiak. - Mam nadzieję, że pacjenci zrozumieją naszą determinację - dodaje Małgorzata Lesik. Wojciech Trzcionka