Kazimierz Kutz deklaruje, że pracował nad swoją pierwszą powieścią od 15 lat. Ukazuje się ona na kilka dni przed 81 urodzinami autora. Reżyser, który rodzinny Śląsk uczynił jednym z głównych tematów swoich filmów, ten właśnie region wybrał na scenerię swej powieści. Rozgrywa się ona w okolicach Katowic, między Szopienicami a Mysłowicami, a czasowo obejmuje niemal całą historię XX wieku. Kutz opowiada dzieje kilku rodzin, które mieszkały w bliskim sąsiedztwie, główny bohater nosi nazwisko Basista - to samo, które nosili bohaterowie filmu "Sól ziemi czarnej" z 1970 roku. Debiut powieściowy Kutza jest w pewnym sensie opowieścią autobiograficzną, o czym można się przekonać porównując powieść z, opublikowaną rok temu, biografią reżysera pióra Aleksandry Klich. Kutz podzielił się swoją historią z narratorem, przetworzył życiorysy przyjaciół, wykorzystał wspomnienia z dzieciństwa i młodości, łączy w jednej opowieści setki anegdot. Reżyser opisuje Śląsk jako region, który ze względu na swoje bogactwa naturalne od wieków był brutalnie eksploatowany i traktowany przez Niemców, ale też przez Polaków, jak kolonia. Opisuje pierwsze lata XX wieku, gdy w okolicach Katowic można spotkać jeszcze ostatnie gospodarstwa rolnicze, które na oczach czytelnika znikają, bo przemysł potrzebuje coraz to nowych obszarów, a zanieczyszczenie środowiska staje się tak wielkie, że nie ma sensu czegokolwiek uprawiać. Potomkowie rolników dołączają do rzeszy biedaków, którzy ciągną na Śląsk z biednej Galicji szukając pracy i nadziei na lepsze życie. Znajdują jednak tylko katorżniczą robotę w kopalniach i hutach, którą Kutz nazywa "śląskim chomątem". Dziadkowie reżysera z obu stron rodziny zginęli, tak jak przodkowie bohatera powieści, podczas wypadków w kopalniach. "Na Śląsku zawsze bardziej liczyła się egzystencja niż idee" - pisze Kutz. Dla uczestników powstań śląskich Polska była alternatywą wobec prowadzonej przez Niemców polityki germanizacji. Okazuje się jednak, że "większą sztuką jest być Polakiem, kiedy Polska jest, niż za Niemca, kiedy jej nie było", a Ślązacy traktowani są także w Polsce jak obywatele drugiej kategorii. W opowieści Kutza Ślązacy wypracowali sobie własną tożsamość charakterystyczną dla mieszkańców "małych ojczyzn", ufundowaną na silnym związku z regionem, gdzie żyją, a jednak w historii Śląska mało było okresów, gdy mogli się czuć tu w pełni "u siebie". Jak pisze Kutz, II wojna światowa postawiła Ślązaków w szczególnie trudnej sytuacji. W tym regionie podpisanie volkslisty decydowało o bycie całej rodziny, pobór do Wehrmachtu był przymusowy. Niektórzy z tych, którzy walczyli na froncie zachodnim, przechodzili na stronę aliantów, do armii Andersa, ale po zakończeniu wojny nie byli przez to lepiej traktowani, niż niemieccy weterani spod Stalingradu. Po wojnie wielu Ślązaków trafiło do obozów dla Niemców. Kutz pokazuje jak przez lata w Ślązakach coraz bardziej ugruntowywało się przekonanie, że każda władza dąży do wykorzystania ich, nikt tak naprawdę nie troszczy się o ich dobro. Tak właśnie - pisze Kutz - w opozycji zarówno do niemieckości jak i polskości, kształtowała się śląska tożsamość. Książka "Piąta strona świata" ukaże się nakładem wydawnictwa Znak.