Wojkowice - dawniej wieś, dziś małe miasteczko 20 km. od Katowic. Są tu: zakład karny, przychodnia, kościół, jedna główna droga i sielskie widoki. To one powodują, że coraz więcej przyjezdnych się tu osiedla, m.in. Magda z mężem, która całe dotychczasowe życie przemieszkała w Katowicach. W Wojkowicach na świat przyszła ich córka, Zuzia. - Jak każda matka czułam potrzebę, żeby się nią pochwalić - mówi Magda. Kiedy wyszła z dzieckiem na spacer, spotkał ją zawód. Pierwszy odwrócił się od niego sąsiad. - Bez uroku, pfu pfu - splunął. Nawet nie chciał zajrzeć do wózka. Jakiś czas później na spacerze z mężem spotkali znajomą z dzieckiem. - Powiedziałam do męża: Zobacz, jaki piękny chłopiec, jakie ma śliczne oczka - opowiada Magda. Matka chłopca natychmiast zaprotestowała: - Proszę nie patrzeć, bo państwo rzucą urok. Teraz Magda już wie, że dziecka się nie wyprowadza z domu do momentu chrztu. Na niemowlaki nie wolno patrzeć, zwłaszcza w oczy. Inaczej można dziecko zauroczyć, diable wcielone wchodzi, dziecko się robi czerwone i płacze. - Jak tylko moja mała płakała, zaraz była sugestia, że ktoś rzucił zły urok. Nawet jak Zuzia miała 2 lata, to jeszcze szeptali: bez uroku, bez uroku. Oficjalnie nikt nic nie wie. - Ja się z tym nie spotkałam i nie wierzę, że tak jest - zapewniła nas lekarka z miejscowej przychodni, pediatra. W urzędzie miasta to samo. W parafii też. - Pierwszy raz słyszę, że coś takiego w mojej parafii funkcjonuje. O to chyba lepiej wróżki pytać, a nie księdza - komentuje ks. Grzegorz Nalepa, wikariusz z miejscowej parafii Św. Antoniego. Wróżki nie pytaliśmy, ale sporo ciekawego powiedziała nam Dobrawa Skonieczna - Gawlik, etnograf Muzeum Zagłębia w Będzinie. - Istnieje taki przesąd, że można urzec dziecko, kiedy jest jeszcze malutkie, nieochrzczone - mówi Skonieczna - Gawlik. Objaw urzeczenia, to ciągły płacz, dowód na to, że ktoś na dziecko za długo patrzał, źle spojrzał i te uroki rzucił, nawet nieświadomie. Według dawnych wierzeń, urok można jednak było odczynić. - Należało napluć na koszulkę i przetrzeć nią czółko dziecka, albo uczynić znak krzyża. To miało odwrócić urok. Rzucano też węgielki i chleb do wody i spoglądano, co pójdzie na dno, a co pływa. Jak chleb pływał, to znaczyło, że urok rzuciła kobieta, a jak węgiel to mężczyzna - mówi etnograf. Przesąd przetrwał w małych społecznościach, mocno ze sobą związanych, gdzie tradycja naturalnie przechodzi z pokolenia na pokolenie. Jak w Wojkowicach, choć podobne przesądy są obecne także w innych regionach Polski. - Niektórzy się nie przyznają. Kobiety pewnych rzeczy przestrzegają, ale wstydzą się przyznać do zabiegów magicznych, które mają uchronić dziecko przed urokiem. Dziś mamy bardziej racjonalne wytłumaczenie na płacz dziecka, np. kolka, a dawniej twierdzono, że takie dziecko jest urzeczone - tłumaczy Dobrawa Skonieczna - Gawlik. Zwyczaj praktykowany jest głownie wśród osób starszych, młodsze podchodzą z rezerwą, ale też z założeniem "a co mi szkodzi"? - Oficjalnie się o tym nie mówi, ale na wózkach bardzo często, czasem schowana, przyczepiona jest czerwona wstążeczka. Ma ochronić dziecko przed urokiem, zwłaszcza przed chrztem. Później złe moce nie są tak szkodliwe.