- Najmniejsze wpłaty wynosiły 25 zł, najwyższe 200 zł. Tymczasem z tych na pozór niewielkich kwot zebrała się suma kilkunastu tysięcy złotych. Tym samym okazało się, że skala oszustwa należy do największych w Polsce w tego typu sprawach - powiedziała rzeczniczka częstochowskiej policji, podinsp. Joanna Lazar. Bezrobotna częstochowianka oferowała do sprzedaży kody doładowujące do telefonów komórkowych, których jednak nigdy nie wysyłała zamawiającym. Zakończone w ostatnim czasie śledztwo w tej sprawie trwało od lipca ubiegłego roku. Początkowo udało się udokumentować jedynie kilka przypadków oszustwa. Potem lawinowo zaczęły napływać zgłoszenia pokrzywdzonych z całej Polski. - W tego typu sprawach udokumentowanie wszystkich przypadków oszustwa, nawet gdy każde z nich jest niewielkiej wartości, jest bardzo pracochłonne i nie byłoby możliwe bez dobrej współpracy z działem bezpieczeństwa serwisu Allegro. Także to śledztwo było żmudne i mozolne - podkreśliła rzeczniczka. Oszustka, w przeciwieństwie do części innych internetowych przestępców, nie stosowała specjalnego kamuflażu, jak założone na fałszywe nazwiska konta bankowe itp. Prawdopodobnie czuła się w internecie bezkarna, licząc, że oszukani nie będą informować policji w sytuacji, gdy stracili "zaledwie" kilkadziesiąt złotych. Policjanci apelują do internautów, by każdorazowo zgłaszali takie przypadki, nawet gdy ich strata jest niewielka. Tylko wówczas można wytropić oszusta i doprowadzić do jego skutecznego skazania. Podejrzanej Annie B. grozi nawet osiem lat więzienia. Wkrótce będzie gotowy akt oskarżenia w jej sprawie.