Proces rozpoczął się w listopadzie 2009 roku. Adam Ł., były pracownik magistratu w Świętochłowicach, od początku nie przyznawał się do winy. - Ciało nie jest potrzebne do stwierdzenia, że dokonana została zbrodnia zabójstwa. Już wielokrotnie zdarzało się, że ciała nie było, a sąd dochodził do wniosku, że dana osoba jest sprawcą - podkreślił w ustnym uzasadnieniu wyroku przewodniczący składu orzekającego, Bogdan Jajszczok. Ciała Alicji nie odnaleziono Sędzia powiedział, że choć w sprawie brak bezpośrednich dowodów zabójstwa Alicji, jest jednak cały łańcuch dowodów i poszlak świadczący o winie oskarżonego. Obciąża go znaleziony w piwnicy jego bloku worek z kartą bankomatową Alicji i gotówką. Na jego niekorzyść przemawiają także zeznania świadków, wyjaśnienia współoskarżonej - dawnej partnerki mężczyzny, Anny W. i inne dowody, także te niejawne - mówił sędzia, który wykluczył, by Alicja sama zniknęła lub została uprowadzona. Jajszczok przyznał, że trudniejsze od ustalenia winy było wskazanie motywu - za najbardziej prawdopodobny sąd uznał chęć rozwiązania konfliktu z rodziną byłej żony i nieporozumienia dotyczące podziału majątku po rozwodzie. "Łańcuch dowodów świadczy o winie" Zasiadająca na ławie oskarżonych Anna W. - z zawodu psycholog - została skazana na pół roku więzienia w zawieszeniu i grzywnę za składanie fałszywych zeznań. Podczas rozprawy rozwodowej Adama i Alicji twierdziła, że nie utrzymywała intymnych kontaktów z mężczyzną, a łączyły ich jedynie relacje koleżeńskie. Sąd uniewinnił ją od zarzutu utrudniania śledztwa w sprawie zabójstwa. Prokurator domagał się dla Adama Ł. dożywocia, z zastrzeżeniem, że o przedterminowe zwolnienie mógłby się ubiegać najwcześniej po 35 latach. Sąd uznał, że taka kara byłaby nieadekwatna, tym bardziej, że nie wiadomo jak wyglądało samo zabójstwo. - Te kary są zarezerwowane dla szczególnie odrażających przestępstw, a po drugie dla osób zdemoralizowanych - zaznaczył sędzia Jajszczok. Rodzina ofiary wzburzona wyrokiem Rodzice Alicji nie kryli wzburzenia wymiarem kary. Po wyroku nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Tuż przed ogłoszeniem orzeczenia ojciec Alicji, Zenon Cesarz podkreślał, że oboje rodziców łączyła z córką wyjątkowo silna relacja i nic nie jest w stanie uleczyć ran. Wyraził zarazem przekonanie, że tylko surowa kara pozwala mieć nadzieję, że Adam Ł. nikomu już nie wyrządzi krzywdy. Apelacji należy się spodziewać także z drugiej strony - zapowiedział ją obrońca Adama Ł., mec. Bartłomiej Piotrowski, który wnosił o uniewinnienie swojego klienta. Jego zdaniem, w sprawie brakuje dowodów do wydania wyroku skazującego. Alicja zaginęła w 2007 roku Sam Adam Ł. w ostatnim słowie wyraził przekonanie, że Anna W., z którą planował ułożyć sobie życie po rozwodzie dała się zmanipulować śledczym, dlatego go obciążyła. Przeprosił za wysłany z aresztu gryps. Według Zenona Cesarza, w przechwyconym liście próbował kogoś nakłonić, by skontaktował się z rodzicami Alicji i powiedział, że kobieta żyje i zostanie uwolniona po wpłaceniu okupu. Alicja zaginęła w listopadzie 2007 r. Dzień po zgłoszeniu jej zniknięcia ktoś, posługując się jej kartą, pobrał z bankomatu kilka tysięcy złotych. Ojciec Alicji powiedział policjantom, że za zaginięciem córki może stać jej były mąż. Podczas przeszukania przy Adamie Ł. policjanci znaleźli potwierdzenie wypłaty na 1000 zł z konta byłej żony. Mężczyzna wyrwał druk policjantom i go połknął. Okazało się, że auto Adama Ł. jest gruntownie wysprzątane, a w bagażniku nie ma wykładziny przykrywającej koło zapasowe. Mężczyzna tłumaczył, że została wyrzucona, bo była ubrudzona rybami. Potwierdziła to policjantom jego ówczesna partnerka Anna W. Znaleziono worek z kartą bankomatową Kolejne informacje potwierdzające popełnienie przestępstwa prokuratura zdobyła kiedy Ł. trafił do aresztu. Wychodzącemu na wolność koledze z celi powiedział, gdzie ukrył kartę i podał numer PIN. Poprosił, aby po wyjściu zrobił kilka wypłat. Kolega powiadomił jednak policję. Wtedy w piwnicy bloku, gdzie mieszkali Adam i Anna znaleziono worek z kartą bankomatową Alicji i gotówkę. Według ustaleń śledztwa, Adam Ł. opowiedział swojej partnerce, że zabił byłą żonę. Zapewniał, że nie było świadków i nikt nigdy nie dowie się o sprawie. Instruował ją, jakie ma składać zeznania. W obawie o siebie i rodzinę Anna zgłosiła się na policję i zmieniła zeznania. Adama Ł. oskarżono też o zabicie narzeczonej Zabójstwo Alicji to nie jedyna zbrodnia, jaką zarzuca Adamowi Ł. prokuratura. W czerwcu ubiegłego roku oskarżyła go o zabicie w listopadzie 1991 r. ciężarnej, 20-letniej narzeczonej. Jej ciało znaleziono w studzience kanalizacyjnej w miejscowości Klucze w Małopolsce, gdzie oboje wówczas mieszkali. Śledztwo w tamtej sprawie wznowiono w 2009 r., a jednym z najważniejszych dowodów stały się zeznania Anny W. Sędzia Jajszczok podkreślił, że wydając wyrok sąd nie łączył obu tych spraw.