O przesłaniu do sądu aktu oskarżenia w tej sprawie poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie Romuald Basiński. Podkreślił, że choć co roku do częstochowskiej prokuratury trafia co najmniej kilka spraw śmiertelnych zatruć czadem, efekty śledztwa dotyczącego śmierci 12-latki z Częstochowy wyraźnie obrazują skalę odpowiedzialności kontrolerów instalacji wentylacyjnych i gazowych za zdrowie i życie wszystkich użytkowników piecyków gazowych. Trwające kilkanaście miesięcy śledztwo dotyczyło wydarzeń ze stycznia ubiegłego roku, kiedy podczas wieczornej kąpieli 12- letniej dziewczynki jej rodzice zaniepokoili się długotrwałą ciszą w łazience. Gdy wyważyli drzwi, znaleźli swą córkę nieprzytomną, jak się okazało - w agonalnym stanie. Lekarzom pogotowia nie udało się uratować dziecka. Prokuratorzy - po sekcji zwłok potwierdzającej, że dziewczynka uległa zaczadzeniu - pierwotnie prowadzili śledztwo przeciw kominiarzowi i kontrolerowi instalacji gazowej kilka miesięcy wcześniej kontrolującym to mieszkanie, pod kątem zarzutu nieumyślnego spowodowania śmierci 12-latki. - Później jednak konieczne okazało się pójście innym tropem - niedopełnienia przez obu kontrolerów obowiązków, co poskutkowało zagrożeniem życia i zdrowia lokatorów. Kontrolerzy w swoich protokołach nie stwierdzili bowiem, by w mieszkaniu, gdzie doszło do tragedii, wystąpiły jakiekolwiek nieprawidłowości - wskazał Basiński. Tymczasem, jak potwierdzili biegli m.in. z Instytutu Nafty i Gazu, w spalinach zamontowanego w łazience piecyka wykryto aż 44- krotne przekroczenie norm emisji tlenku węgla. Prócz tego w kratce wentylacyjnej łazienki zamontowano niedozwolony wentylator elektryczny, a otwory wentylacyjne w drzwiach wejściowych były zbyt małe. - Wentylacja w tym pomieszczeniu była katastrofalna. Kontrolerzy wprawdzie twierdzili, że informowali o uchybieniach właściciela lokalu, czyli ojca dziewczynki, ten jednak zaprzeczył ich wersji. Brak odnotowanych nieprawidłowości w protokołach kontroli pozwolił na postawienie obu mężczyznom zarzutów - wyjaśnił Basiński. Zaznaczył, że obaj kontrolerzy prowadzili niezależne od siebie kontrole instalacji - zlecone przez administrację pochodzącego z lat sześćdziesiątych budynku - na kilka miesięcy przed śmiercią dziewczynki. Według ekspertów, wady wentylacji w łazience, w której obaj wówczas przebywali, musiały specjalistom wręcz rzucać się w oczy. - W tej sprawie sam fakt spowodowania zaniedbania przez kontrolerów jest przestępstwem. Sąd, prócz przewidzianej w kodeksie karnym sankcji, może nałożyć na nich czasowy zakaz pełnienia funkcji kontrolnych, czyli w praktyce pozbawić ich prawa wykonywania zawodu - przypomniał rzecznik częstochowskiej prokuratury.