Prowadzący okupację domagają się większych pieniędzy dla śląskich placówek służby zdrowia. I - jak twierdzą - wskazali przedstawicielom kasy, gdzie można je zdobyć. Ci z kolei mówią, że kasa większych pieniędzy mieć nie będzie, dlatego musi podpisywać mniejsze kontrakty. Stąd nie porozumienie, a jedynie protokół rozbieżności, czyli praktycznie nic. - Jakbyśmy cokolwiek osiągnęli, to byśmy szli dzisiaj do domu - mówią protestujący i dodają, że zostają w budynku śląskiej kasy. A jak długo? Do oporu. Protestujący twierdzą, że byli na to przygotowani, dlatego tak, jak przedwczoraj przynieśli ze sobą śpiwory i jedzenie. Protest prowadzą rotacyjnie: na miejsce tych, którzy np. mają dyżury w szpitalach, przychodzą inni. We wczorajszych rozmowach brał udział między innymi wiceminister zdrowia, ale powiedział niewiele: - Minister zdrowia nie jest stroną w tym momencie w sprawie pieniędzy. Pieniądze to jest problem kasy chorych. Protestujących to jednak nie przekonało i domagają się, żeby minister zdrowia przyjechał do Katowic osobiście. Okupacja siedziby Śląskiej Kasy Chorych trwa od przedwczoraj. W akcji bierze udział kilkudziesięciu pracowników służby zdrowia ze śląsko-dąbrowskiej ?Solidarności?.