Jak poinformował w środę rzecznik bytomskiej policji aspirant sztabowy Adam Jakubiak, mężczyzna został zatrzymany w poniedziałek. Z informacji policji wynika, że ajent aranżując przestępstwa ryzykował zdrowie - substancja, którą mieli spryskać go bandyci, a którą faktycznie wtarł sobie w oczy, mogła spowodować utratę wzroku. Pierwszy napad 28-latek zaaranżował w połowie czerwca. Zawiadomił wtedy policję, że gdy odnosił z prowadzonego przez siebie sklepu do banku 14 tys. zł utargu, został napadnięty w bramie w ścisłym centrum miasta. Jak relacjonował, dwaj nieznani mu mężczyźni prysnęli mu w oczy gazem łzawiącym, pobili i zrabowali mu pieniądze. Bytomscy policjanci zatrzymali ajenta przed kolejnym aranżowanym przez niego napadem. Wyjaśnili też okoliczności zdarzenia z czerwca. Okazało się, że wówczas 28-latek namówił do pomocy dwóch znajomych studentów - 24-letniego i 25-letniego. Każdego z nich "przekonał" kwotą tysiąca złotych. W ustalonym miejscu i czasie - w bramie przy bytomskiej ulicy Moniuszki - studenci przejęli od niego teczkę z pieniędzmi i spokojnie odeszli. Wtedy ajent wtarł sobie w oczy własnoręcznie przyrządzony roztwór z pieprzu, papryki i octu, po omacku wydostał się z bramy i z pobliskiego sklepu zadzwonił po policję. Działanie mieszanki przerosło oczekiwania 28-latka - badający go okulista stwierdził bowiem, że drażniąca substancja mogła spowodować nawet utratę wzroku. Po kilku tygodniach mężczyzna zaczął jednak przygotowywać kolejny pozorowany napad. Najpierw spróbował namówić do niego swoich wcześniejszych wspólników. Ci tym razem zażądali za pomoc po 2 tys. zł. Uznając, że to zbyt wysoka cena za stosunkowo niewielki wkład pracy, ajent postanowił tym razem sam miał wcielić się w rolę bandyty. Ofiarą miała być inna odnosząca utarg osoba, którą próbował namówić do współpracy. W drodze do banku miał ją zaatakować gazem i faktycznie pobić. Mężczyzna planował, że tym razem łupem "niezidentyfikowanego sprawcy" padnie ok. 30 tys. zł, jednak gdy okazało się, że w sklepowej kasie pieniędzy jest znacznie mniej, uznał, że ryzyko jest nieopłacalne i napad przełożył na lepsze czasy. Zanim te nadeszły, w poniedziałek 28-letni mieszkaniec Piekar Śląskich i jego dwaj wspólnicy z pierwszego sfingowanego rabunku zostali zatrzymani. Ajent usłyszał zarzuty: zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie, składania fałszywych zeznań, podżegania do przestępstwa i przywłaszczenia powierzonych pieniędzy. Może spędzić w więzieniu do 5 lat. Jego wspólnikom - podejrzanym o przywłaszczenie pieniędzy - grożą 3 lata pozbawienia wolności. Wszyscy do zakończenia procesu pozostaną pod dozorem policji.