Gdy doszło do wypadku, ojciec chłopca pił ze znajomymi wódkę przy grillu. Za brak nadzoru nad dzieckiem stanie przed sądem. - W chwili zatrzymania ojciec chłopca był nietrzeźwy. Badanie dało wynik ponad 2,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Noc z czwartku na piątek spędził w policyjnej izbie zatrzymań, dziś usłyszy zarzuty - powiedział w piątek Adam Jachimczak z zespołu prasowego śląskiej policji. Dodał, że 41-letni mężczyzna odpowie, prawdopodobnie za brak należytego nadzoru nad dzieckiem, za co w sytuacji, gdy jest się zobowiązanym prawnie do takiej opieki, grozi karą do pięciu lat więzienia. Policjanci nie mają wątpliwości, że to zaniedbanie opieki ze strony ojca naraziło chłopca na niebezpieczeństwo. Do wypadku doszło w czwartek po południu. 11-letni Tomek bawił się ze swoim rówieśnikiem i o cztery lata młodszym kolegą na prywatnej posesji przy ul. Harcerskiej w Piekarach Śląskich. W tym czasie jego ojciec biesiadował ze znajomymi przy grillu. Chłopcy, prawdopodobnie na śmietniku, znaleźli bańkę z olejem i zapalili ją. - Tomek, przestraszony rozmiarem ognia, próbował ugasić płomienie. Wtedy zapaliło się na nim ubranie. Dziecko trafiło do szpitala z poparzeniami w stanie, który lekarze określili jako średniociężki - poinformował Jachimczak. Życiu chłopca nie grozi niebezpieczeństwo, czeka go jednak długie leczenie. Skutki poparzenia, w postaci blizn, mogą być widoczne przez całe życie.