O zamknięciu śledztwa poinformował w środę rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach Leszek Goławski. To jedna z największych toczących się na Śląsku spraw narkotykowych. Śledztwo rozpoczęło się w 2007 r., kiedy w Bielsku-Białej zatrzymano ściganego listami gończymi Stanisława A., długo ukrywającego się pod innym nazwiskiem. W jego mieszkaniu policja znalazła 9 kg amfetaminy. - Mężczyzna po pewnym czasie zdecydował się na współpracę, został świadkiem koronnym. Dzięki przekazanym przez niego informacjom udało się rozbić całą, liczącą kilkadziesiąt osób międzynarodową grupę przestępczą, zajmującą się produkcją, przemytem i sprzedażą narkotyków - powiedział prok. Goławski. Gang działał w latach 1997-2007. W całej sprawie zarzuty usłyszało łącznie 55 osób - Polacy, Czesi, Albańczycy i Ukrainiec - przeciwko którym do różnych sądów trafiło łącznie 10 aktów oskarżenia. Część członków grupy została skazana. Ten ostatni, najważniejszy akt oskarżenia, objął 23 Polaków i Ukraińca. Według śledztwa, pierwszym obszarem działalności gangu był przemyt narkotyków, przede wszystkim kokainy, z Holandii do Niemiec, Czech, Polski i innych krajów. Gang przemycał też z Polski do Czech substancje do produkcji metaamfetaminy. Wytwarzali ją w tamtejszych laboratoriach Albańczycy. Trzecia, najbardziej rozległa działalność gangu, to produkcja amfetaminy i tabletek esctasy, które były rozprowadzane w Polsce i innych krajach. - Według ustaleń postępowania, członkowie grupy wyprodukowali minimum pół tony czystej amfetaminy i 800 tys. tabletek ecstasy. Tak naprawdę jednak do końca nie wiadomo, ile rzeczywiście narkotyków wyszło z ich wytwórni - zaznaczył prok. Goławski. Według prokuratury, głównym organizatorem procederu był Stanisław M., który kontrolował produkcję, załatwiał dostawców półproduktów do produkcji narkotyków i nawiązywał kontakty zagraniczne. Poza nim na ławie oskarżonych zasiądą producenci, dystrybutorzy i odbiorcy. Za produkcję narkotyków odpowiadało trzech mężczyzn. Wśród oskarżonych są dwaj chemicy, obaj wcześniej skazywani. Czołową rolę w tym gronie odgrywał doktor chemii Artur W., pracownik naukowy jednego z instytutów w Warszawie. Już wcześniej był karany, m.in. za współpracę z gangiem pruszkowskim. Chemicy zorganizowali kilka laboratoriów w Polsce, głównie w Małopolsce, próby produkcji prowadzili też w innych częściach kraju. Jedno z laboratoriów zostało zlikwidowane po informacji od świadka koronnego, że w pewnej miejscowości gang produkował amfetaminę. Śledczy pojechali w to miejsce, by przeprowadzić rutynowe oględziny. - Policjanci ze zdziwieniem zauważyli, że w tym budynku ciągle w najlepsze trwa produkcja BMK (półproduktu amfetaminy - przyp. red.). Za jednym razem zlikwidowano wytwórnię i zatrzymano podejrzanych - powiedział Goławski. Wyprodukowana przez gang amfetamina była sprzedawana w ilościach hurtowych - trafiała przede wszystkim na Śląsk, do Małopolski, na Wybrzeże i do Warszawy, a także za granicę. Organizatorzy procederu i producenci współpracowali z siecią dystrybutorów, kurierów i handlarzy. Prowadzący śledztwo polscy prokuratorzy współpracowali z prokuratorami z Czech. Dzięki zeznaniom świadka koronnego w Czechach udało się zatrzymać i skazać mieszkających tam albańskich członków grupy, którzy przemycali kokainę i produkowali metaamfetaminę. Świadek koronny był obecny na wizjach lokalnych w Czechach, ale już sama rozprawa odbywała się w formie telekonferencji. Oskarżonym grozi kara do 15 lat więzienia.