Uroczystości rocznicowe rozpoczęła w południe msza w intencji poległych, odprawiona w chorzowskim kościele pw. św. Antoniego. Ks. Zenon Drożdż powiedział w homilii, że tragedia sprzed roku uświadamia wszystkim, jak cenny jest dar ludzkiego życia. Kapłan przypomniał słowa ks. Jana Twardowskiego: Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą. Zostaną po nich buty i telefon głuchy. Raport specjalny: Rok po tragedii w Katowicach Ks. Drożdż przypomniał przebieg akcji ratowniczej w gruzach MTK - cierpienie ofiar i poświęcenie ratowników, modlitwy w intencji tragicznie zmarłych. Ciągle - mówił - w sercach jest ból i cierpienie. Zaznaczył jednak, że bliscy ofiar nie są sami. - Chrystus gromadzi nas na tej Eucharystii, byśmy dotknęli tej tajemnicy śmierci, ale jednocześnie tajemnicy życia i tajemnicy zmartwychwstania. Wierzę w to z całego serca, że ci, którzy odeszli od nas przed rokiem, są w domu Ojca (...), że miłosierne ręce Chrystusa przygarnęły ich do siebie - powiedział. Podczas mszy odczytano list metropolity katowickiego Damiana Zimonia, w którym arcybiskup zapewnił, że modli się za ofiary i dziękuje wszystkim za okazaną poszkodowanym i ich rodzinom pomoc. Po południu uczestnicy uroczystości zgromadzili się w pobliżu miejsca, gdzie jeszcze rok temu stała hala, po której pozostał tylko pusty plac. W jego sąsiedztwie ustawiono tablicę, ufundowaną przez MTK. Dziekan dekanatu chorzowskiego ks. Antoni Klemens poświęcił miejsce pod pomnik upamiętniający ofiary katastrofy, który ma tu stanąć w przyszłości. - Mamy takie miejsca, takie symbole, które są fragmentami naszego życia. Chcemy, by to miejsce było święte - wszakże zginęli tu ludzie, którzy byli świątynią Ducha Świętego - powiedział ks. Klemens. Jak dodał, z tym miejscem powinien się już zawsze łączyć szacunek, modlitwa i pamięć o tych, którzy odeszli. Pod tablicą złożono wieńce i zapalono znicze. Wielu bliskich ofiar, którzy przyszli na miejsce tragedii, nie kryło łez. Odżyły wspomnienia sprzed roku. Helena Malcher straciła pod dachem hali dwóch synów: jeden miał 51 lat, drugi 37. Trzeci syn, pracownik pogotowia, ratował ofiary. Po mszy kobieta mówiła dziennikarzom, że już po pierwszej informacji o zawaleniu się dachu czuła - jak to matka - że jej dwaj synowie nie wrócą. Mimo że wychowała 12 dzieci, wciąż czuje, jakby ktoś uciął jej dwa palce u ręki. - Nic nie zagoi tych ran - powiedziała. Pani Helena wspomina, że kiedy rankiem synowie spieszyli się na wystawę gołębi, powiedziała do nich: Chłopcy, wy byście za te gołębie życie oddali. I te słowa się wypełniły. Dziś wiem, że nie można mówić czegoś, czego człowiek by nie chciał - powiedziała. Uczestniczący w akcji ratownik górniczy Jan Jafernik mówi, że - chociaż brał udział najtrudniejszych akcjach - ta w MTK nauczyła go pokory. Wspomina, że kiedy razem z kolegami wezwano na Targi, był zdziwiony, bo przecież ratownicy prowadzą akcje na kopalniach. - Teraz już mamy zakupione ubrania do akcji na powierzchni - powiedział. - Masa ludzi pokrwawionych, panika - wspominał pierwsze chwile. Razem z kolegami z zastępu wyciągnął cztery żywe osoby i 14 ciał. Na kopalni - mówi - jest czas, żeby oswoić się z tragedią, bo trzeba dojść w zagrożony rejon. Tutaj w ciągu kilku minut ratownicy zderzyli się z dramatem. - Przeraziło mnie najbardziej to, że tam zginęła masa niewinnych ludzi - mówi Jafernik. Opowiada, że kiedy rano z kolegami jeszcze nasłuchiwali, czy nie woła któryś z rannych, zapiał kogut. - Wielu ratowników się rozpłakało. Jakby ten kogut dał sygnał: tu już nie ma życia - mówi. Dziś Jafernik, przejeżdżając obok miejsca tragedii, mimowolnie odwraca głowę. Gdy wchodzi do sklepu, głowa mu ucieka na dach. - Myślę, że to zostanie w człowieku do końca - podsumowuje. Obok rodzin i znajomych ofiar oraz tych, którzy uczestniczyli w akcji ratowniczej - strażakami, pracownikami pogotowia, ratownikami górniczymi, goprowcami, policjantami, żołnierzami - w uroczystościach wzięli też udział m.in. były premier Jerzy Buzek, minister transportu Jerzy Polaczek, wojewoda śląski Tomasz Pietrzykowski. Hołd ofiarom oddał też obecny prezes MTK Piotr Kubica, prezydenci: Katowic - Piotr Uszok i Chorzowa - Marek Kopel; komendant główny policji Marek Bieńkowski i szef śląskich strażaków, który przed rokiem kierował akcją ratowniczą - gen. Janusz Skulich. Msze święte w intencji ofiar odbędą się w najbliższych dniach także w innych miastach regionu. Dach hali MTK zawalił się 28 stycznia ubiegłego roku podczas wystawy gołębi pocztowych. Była to największa katastrofa budowlana w historii Polski. Prowadząca śledztwo katowicka prokuratura postawiła dotychczas zarzuty 12 osobom. Byli szefowie Targów są aresztowani.