Wystarczy, że przejdzie pod bank albo wstąpi do sklepu czy antykwariatu. Skarbonka PKO to jego dzieło, tak jak znaki graficzne firm fonograficznych Polton czy Arston, opakowania wody kolońskiej Wars albo pamiętnych papierosów Giewont. Karol Śliwka urodził się w 1932 roku w Harbutowicach koło Skoczowa. W latach 1946-48 chodził do Szkoły Malarstwa, Rzeźby i Grafiki, następnie był uczniem Państwowego Liceum Technik Plastycznych w Bielsku-Białej, gdzie uzyskał maturę i dyplom technika rzeźby i kamieniarstwa. Opakowanie to też wyzwanie W latach 1953-59 pod okiem prof. Eugeniusza Eibisza studiował na wydziale malarstwa sztalugowego Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Zdobył tam dyplom i tytuł magistra sztuki. Jeszcze w tym samym roku przyjęto go do Związku Polskich Artystów Plastyków, zaś w 1967 roku do Stowarzyszenia Autorów ZAIKS. Po studiach artysta ożenił się i pozostał w Warszawie, gdzie z dużym powodzeniem uprawiał twórczość w zakresie projektowania grafiki użytkowej: znaku graficznego, plakatu, opakowań. - Zawsze chciałem malować, dużo też fotografowałem, ale miałem ciągoty liternicze. Rozpoczęły się jeszcze w ognisku plastycznym w Bielsku-Białej. W 1957 roku przeczytałem w prasie o ogólnopolskim konkursie na opakowanie papierosów Syrena. Zastanawiałem się, jak ja bym je zobaczył, wziąłem udział w konkursie i wygrałem. Tak więc moja przygoda z grafiką użytkową zaczęła się od Syrenki - tłumaczy Karol Śliwka. - Zrezygnowałem z malarstwa na korzyść grafiki użytkowej wychodząc z założenia, że jest ona również bardzo ważna dla społeczeństwa. Zauważyłem, że nawet opakowania można ładnie robić, że ich projektowanie też wymaga artystycznego spojrzenia. Na skromnych etykietach podpisywałem się, żeby brać odpowiedzialność za swoje prace. Tworzył najsłynniejsze loga Dziś Karol Śliwka mieszka w Warszawie, do rodzinnych Harbutowic przyjeżdża tylko na wypoczynek. Ma 76 lat, ale ciągle jest aktywnym artystą. - Ciągle tworzę i tak szybko nie porzucę mojej miłości - mówi Śliwka. Dorobek twórczy artysty jest ogromny. Tworzył znane z dnia codziennego loga PKO, Biblioteki Narodowej, Instytutu Matki i Dziecka, Wydawnictwa Szkolnego i Pedagogicznego, Fabryki Kosmetyków "Uroda", Radoskóru, Bakomy, Domów Towarowych "Smyk". Na swoim koncie ma też wzory opakowań serii kosmetyków Wars, czekolady Wedel, etykiet dżemów, płyt Mazowsza czy plakaty Polleny, Hortexu, Olimpiady w Moskwie i Los Angeles czy X Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. F. Chopina. Wymieniać można by długo... O znaku PKO decydowała sprzątaczka Każdy ze znaków ma swoją historię. Znak graficzny PKO został w pierwszym podejściu odrzucony przez bank, ponieważ nie spodobał się... sprzątaczce. Dyrekcja musiała zrezygnować z publikacji loga, bo w tamtych czasach głos klasy robotniczej liczył się tak samo, jak wierchuszki. - Po sprzeciwie sprzątaczki znak PKO pojawił się tylko na plakacie promującym październik jako miesiąc oszczędności. A potem jednak został uznany za znak banku. Dziś jest zmodernizowany, żółta kropka nad logo, którą dodano, osobiście mi się nie podoba. W moim projekcie była złotówka -stwierdza Śliwka. Znaki i plakaty stworzone przez artystę zostały wykonane odręcznie. - W swojej pracy nigdy nie używałem komputera. Wszystko robione było ręcznie, w co dzisiaj nie mogą uwierzyć młodzi adepci tej sztuki. Sam jestem wrogiem komputerów. Dziś już nie ma prawdziwego warsztatu graficznego, a loga są przypadkowe. Znak ma swoje prawa i powinien być jak wiersz, który ma kilka słów a zawiera wiele treści. Tego nie mogę, niestety, powiedzieć o współczesnych znakach - dodaje Śliwka. Artysta ciągle tworzy. Choć są to mniejsze rzeczy, mniejsze zamówienia, to ciągle pracuje. - Bo praca to moja miłość. Na razie jeszcze nie przyszedł czas, żeby odpocząć - śmieje się Śliwka. Autor: Wojciech Trzcionka, Dorota Kochman