W piątek do sądu nie przyszedł jeden z oskarżonych - Zbigniew O. Akt oskarżenia obejmuje dwie osoby. Pierwotnie dotyczył trzech osób, ale Jerzy Ch. w maju ub. roku dobrowolnie poddał się karze. Według prokuratury od października 1994 r. do maja 1997 r. oskarżeni: Mirosław Styczeń, Jerzy Ch. i Zbigniew O. wyłudzili co najmniej 340 tys. zł od jednego z krakowskich przedsiębiorców oraz usiłowali wyłudzić kolejne 100 tys. zł pod pozorem zdobycia dla jego firmy koncesji na produkcję alkoholu. Prokuratorzy uważają, że oskarżeni wiedzieli, iż przedsiębiorca nie spełnia wymogów, by ją otrzymać. Oskarżeni nie przyznają się do winy. W wyjaśnieniach potwierdzali jednak fakty, m.in. przekazywania pieniędzy od biznesmena poprzez Jerzego Ch., Zbigniewa O. - do Mirosława Stycznia. Twierdzą jednak, iż była to zwykła transakcja handlowa, usługa doradcza i konsultingowa. Nie mieli zamiaru oszustwa. Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia. Po raz pierwszy sprawa trafiła na wokandę w maju 2007 roku. Proces się jednak nie rozpoczął. Na sali rozpraw również nie pojawił się Zbigniew O. Sąd rozpatrzył jedynie wniosek o dobrowolne poddanie się karze oskarżonego Jerzego Ch. Wyrok brzmiał - dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat i grzywna w wysokości 10 tys. zł. Sąd nakazał także zwrócić poszkodowanemu około 56,5 tys. zł. Mirosław Styczeń po wyjściu z sądu powiedział wówczas, że czuje się niewinny. "Prokuratura oskarża mnie o wyłudzenie pieniędzy od człowieka, który - mam prawo tak sądzić - wielokrotnie naruszał prawo. Natomiast nie przedstawiła jemu zarzutu wykradzenia ze Skarbu Państwa 28 mln zł nienależnego VAT-u, co jest w aktach mojej sprawy. - Jestem niewinny i będę tego dowodził obojętnie kiedy sprawa się rozpocznie - powiedział dziennikarzom w maju 2007 roku. Obrońca Stycznia - Bogusław Filar, komentując przyznanie się do winy Jerzego Ch. i dobrowolne poddanie się karze, powiedział, że jest on "jednym z najbliższych współpracowników osoby, która przez prokuraturę jest traktowana jako poszkodowany:". - Ci panowie się znali, obok siebie mieszkali, kontaktowali się ze sobą, tak naprawdę prowadzili interesy - wyjaśnił. Mirosław Styczeń był wojewodą bielskim na początku lat 90. W okresie, gdy według prokuratury doszło do wyłudzenia, był właścicielem firmy konsultingowej. Po przedstawieniu zarzutów został przez PiS zawieszony w prawach członka partii.