Radny Romuald Cieślar od 10 lat jest przykuty do wózka inwalidzkiego. 19 listopada 1998 roku podczas sesji Rady Miejskiej Skoczowa doznał drugiego udaru mózgu. Od tego czasu jest sparaliżowany - nie chodzi, porusza tylko jedną ręką, ciężko zrozumieć, co mówi. Do Ratusza wrócił, choć wielu pewnie wolałoby, żeby został w domu. Na sesjach poprzedniej kadencji często atakował burmistrza Jerzego Malika i rządzących w Skoczowie. Ci nie pozostawali mu dłużni. Na kalectwo radnego nikt specjalnie nie patrzył. - Niestety w Skoczowie trzeba walczyć o wszystko, bo burmistrz uważa, czuje się "kierownikiem działu inwestycyjnego", a nie gospodarzem, organizatorem życia społeczności gminy - przekonywał Romuald Cieślar. Leżał jak kłoda Urodził się w 1947 roku w Rudzie Śląskiej, obok Huty Pokój. Żonę Jolantę, częstochowiankę, poznał na studiach. Oboje są zodiakalnymi baranami, budowlańcami, mają trójkę dzieci: dwóch synów i córkę. Po studiach zaczął pracę w Kuźni Ustroń. Ponieważ należała ona wówczas do Fabryki Samochodów Małolitrażowych pracował w Ustroniu, Skoczowie, Bielsku-Białej. W 1978 roku przeszedł do pracy w skoczowskim magistracie na stanowisko inspektora ds. budownictwa. Potem był kierownikiem wydziału gospodarki komunalnej, następnie zastępcą naczelnika, a w latach 1983-1989 naczelnikiem miasta. Od 1989 do 1991 roku prowadził działalność gospodarczą. Udar mózgu zmusił go do przejścia na rentę. - Inwalidą zostałem w 1991 roku, ale po roku rehabilitacji znowu stałem się osobą bardzo aktywną. Dawałem sobie radę nawet z samodzielną jazdą samochodem. Jeszcze dobrze wtedy mówiłem. Udawałem osobę sprawną, pomimo, że mój lewostronny niedowład był bardzo widoczny. Moja katastrofa nastąpiła w 1998 roku. Jesienią, w wyborach samorządowych zostałem radnym. Na pierwszej sesji doznałem kolejnego udaru mózgu. Przyczyny: pracoholizm i duszna, przepełniona sala. Prosto z obrad zabrano mnie do szpitala, gdzie przez miesiąc leżałem jak kłoda, bo dotknął mnie prawostronny niedowład i w rezultacie byłem całkowicie sparaliżowany. Byłem załamany. Nie widziałem możliwości dalszej egzystencji - wspomina najtragiczniejsze lata swojego życia Romuald Cieślar.