Ich nazwiska znajdą się na tablicy pamiątkowej, która zostanie wkrótce odsłonięta przed siedzibą Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu (CSRG). - W ten sposób chcemy wyrazić szacunek i oddać hołd naszym kolegom - powiedział w środę na konferencji prasowej prezes CSRG Stanisław Parol. W tym roku obchodzone jest 100-lecie zorganizowanego ratownictwa górniczego. Odsłonięcie tablicy, zaplanowane na 29 listopada, jest częścią rocznicowych obchodów. W czasie uroczystości zostanie odczytany Apel Poległych. Prezes Parol zaznaczył, że na tablicy znajdą się nazwiska tych ratowników, którzy polegli w akcjach od 1945 r., ponieważ wcześniej nie prowadzono podobnych ewidencji. Ratownicy górniczy są uważani za elitę branży. Ich wiedza i profesjonalizm muszą się łączyć z bardzo dobrą sprawnością fizyczną i wyjątkową odpornością psychiczną. Polscy ratownicy należą do najbardziej cenionych na świecie. Jak mówił na konferencji prasowej były szef Stacji dr inż. Bogdan Ćwięk, przełomem w organizacji ratownictwa górniczego była katastrofa we francuskiej kopalni Courrieres w 1906 r., w której zginęło - według różnych danych - od 1099 do 1230 górników. Po tej tragedii prawnie zobligowano zakłady do zorganizowania nowoczesnego ratownictwa. Odtąd skończył się czas improwizowanych akcji ratowniczych, o bezpieczeństwo w kopalniach zaczęli dbać tworzący zespoły, przeszkoleni i wyposażeni w specjalistyczny sprzęt ratownicy. Pierwsza nowoczesna stacja ratownictwa górniczego na kontynencie europejskim powstała właśnie w Bytomiu. Jej budowę rozpoczęto w 1907 r., od czasu powstania placówki to tutaj koordynowano akcje w całym regionie. Kiedy po odzyskaniu przez Polskę niepodległości i plebiscycie Bytom pozostał w granicach Niemiec, w 1925 r. w Pniowcu koło Tarnowskich Gór powstała Centrala Ratownictwa Górniczego dla polskich kopalń. Rok później przeniesiono ją do Kopalni Doświadczalnej "Barbara" w Mikołowie. Działała tam do II wojny światowej. - Polskie ratownictwo górnicze jest dziś bez wątpienia na światowym poziomie - podkreśla Ćwięk. Jego zdaniem, stało się tak dzięki ścisłej współpracy z ośrodkami naukowo-technicznymi. Dzięki temu opracowano metody, które nie były wcześniej znane, dotyczące np. zwalczania podziemnych pożarów; były one ściśle związane z praktyką - mówił. Dziś polscy ratownicy górniczy uczestniczą w akcjach na wszystkich kontynentach i używają w nich polskiego sprzętu. Ich wiedza i doświadczenie wykorzystywane jest nie tylko w kopalniach. Uczestniczyli np. w akcji ratowniczej po zawaleniu się hali Międzynarodowych Targów Katowickich. Do najgłośniejszych dokonań w ostatnim czasie zalicza się ocalenie - po 111 godzinach akcji - Zbigniewa Nowaka, uwięzionego po tąpnięciu w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej. Szczęśliwie zakończona akcja miała miejsce w lutym ubiegłego roku. Niestety, kilka miesięcy później w tej samej kopalni doszło do najtragiczniejszej od blisko 30 lat katastrofy w polskim górnictwie - w wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęło 23 górników. Podejmowane przez ratowników ryzyko czasem kończy się tragicznie dla nich samych. Do najtragiczniejszego w ostatnim półwieczu wypadku z ich udziałem doszło 25 lat temu w bytomskiej kopalni "Dymitrow". 29 listopada 1982 roku w czasie gaszenia dużego pożaru doszło do silnego wybuchu gazów, który objął swoim zasięgiem także bazę ratowniczą. Zginęło 18 ratowników górniczych, a 14 kolejnych zostało rannych. Do ostatniego tragicznego wypadku, w którym zginęli ratownicy górniczy, doszło w lutym 1998 r. w kopalni "Niwka-Modrzejów". Podczas niezgodnej z przepisami penetracji ślepego wyrobiska zginęło czterech ratowników i dwaj kolejni, którzy pospieszyli im z pomocą.