Rzeczniczka częstochowskiej policji Joanna Lazar powiedziała, że zamaskowany sprawca wszedł do banku ok. godz. 10. - Personel i klientów sterroryzował przedmiotem przypominającym broń oraz nożem - powiedziała Lazar. Jak dodał Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, sprawca miał też przy sobie granat, a personel skrępował plastikowymi kajdankami. Wziął pieniądze i uciekł. Nikomu nic się nie stało. Policjanci i prokuratorzy nie chcą oficjalnie zdradzić, jaką kwotę zrabował sprawca, mówią, że chodzi o "znaczną" sumę. Według nieoficjalnych informacji ze śledztwa chodzi o co najmniej 250 tys. zł. Policjanci i prokuratorzy zauważają, że sposób działania sprawcy znacząco odbiegał od innych, często notowanych napadów na banki, do których dochodzi w całym kraju. - Zazwyczaj wszystko trwa kilkadziesiąt sekund, a w tym przypadku sprawca, który w pojedynkę wszedł do banku, stracił znacznie więcej czasu na krępowanie świadków - powiedział jeden ze śledczych. Policjantów i prokuratorów zastanawia też postawa pracowników ochrony, którzy podczas napadu byli poza budynkiem banku. - Na pewno będzie to wyjaśniane podczas prowadzonego postępowania - powiedział prok. Ozimek. Na miejscu pracują policjanci, którzy zabezpieczają ślady i nadzorujący ich pracę prokurator. Według relacji świadków sprawca napadu ma około 25 lat, jest wysoki i szczupły. Ubrany był w ciemną kurtkę. Miał czapkę z daszkiem, a twarz zasłoniętą chustą. Nie wiadomo, w którym kierunku uciekł.