Bartłomiej Wnuk: Czy Teatr Cogitatur wraca definitywnie na katowicką scenę? Katarzyna Izdebska: - Wracamy po dwuletniej przerwie spowodowanej pewnymi problemami osobistymi. Mimo propozycji ulokowania naszej siedziby w Chicago, na miejsce powrotu wybraliśmy Katowice, ulicę Gliwicką 9. Kochamy tę publiczność, lubimy dla niej występować. Dopiero później znowu zaczniemy myśleć o podróżach. Powrót na Gliwicką 9 oznacza występy w klubie Cogitatur. Czy teatr i klub to teraz dwie odrębne instytucje? - Nie, wciąż działamy razem. Dorota Coghen znakomicie zarządzała klubem, organizując tam znakomite koncerty jazzowe. Teraz wracamy do dawnego układu klubowo-teatralnego. Prywatny teatr to przecież mnóstwo kłopotów i zajęcie, które tylko w nielicznych przypadkach bywa opłacalne. Warto wracać? - Warto. Nie dla pieniędzy, ale dla życia i marzeń, a te zawsze warto podejmować. O tym zresztą opowiada spektakl, którym wracamy - "El Camino". To trochę taneczna sztuka mówiąca właśnie o poszukiwaniu marzeń, a więc o rzeczach, które są bliskie każdemu człowiekowi. Spektakl miał już swoją premierę miesiąc temu. Środowy występ będzie dopiero drugim jego wykonaniem. Czy w Katowicach ciągle jest publiczność, która rozumie teatr alternatywny? - Nie wiem tego na pewno, ponieważ ostatnie trzy lata spędziłam w Stanach Zjednoczonych, ale mam nadzieję, że tak. Nie rozmawialiśmy z publicznością po majowej premierze "El Camino", więc nie możemy wiedzieć, jakie były jej odczucia. Osobiście czułam podczas spektaklu płynące z jej strony fluidy, słyszałam, jak stara się nie oddychać. Jeżeli w teatrze jest dusza i życie, to myślę, że na pewno znajdzie się na tyle wrażliwa publiczność, by chcieć z tym życiem obcować często. W prostej linii przekłada się to też na jego wyniki. Wedle amerykańskich krytyków aż trzykrotnie znaleźliśmy się wśród dziesięciu najlepszych teatrów świata. Niejako wbrew ściśle obowiązującemu w tym rankingu prawu, które mówi, że dany teatr nie ma żadnych szans, by pojawić się w nim dwukrotnie. Czyli Amerykanie doceniają was bardziej niż Polacy. Z czego to wynika? - Może są bardziej otwarci, bo nie sądzę, żeby wynikało to z nawyku oglądania teatru alternatywnego. Chicago ma mnóstwo teatrów, ale większość to tradycyjne instytucje dramatyczne. Niewiele z nich gra światłem i ciałem tyle co my. Bartłomiej Wnuk bartlomiej.wnuk@echomiasta.pl