Gdy znikły szlabany, częściej się odwiedzamy, przy okazji nagminnie łamiąc przepisy, które różnią się po obu stronach granicy. - Trudno wytłumaczyć gościom z Czech, że u nas nie można pić piwa na ulicy. Tam nie obowiązuje zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych, mówi Andrzej Migus, komendant straży miejskiej w Raciborzu. Podobne problemy mają mundurowi z Opawy. Polacy przyjeżdżają do centrum miasta i zostawiają auta na chodnikach, czego tu robić absolutnie nie wolno. A potem nie jest łatwo zrozumieć treść mandatu napisanego po czesku. Różnic jest sporo, a lekarstwem na problemy ma być podręczny słowniczek, który każdy ze strażników będzie nosił w kieszeni. W razie potrzeby będzie mógł otworzyć książeczkę na dowolnej stronie i odczytać Czechowi odpowiedni paragraf, mówi Migus. Na 28 lutego zaplanowano spotkanie w Opawie, w którym weźmie udział dziesięciu polskich komendantów z przygranicznych miejscowości, m.in. Cieszyna, Kietrza, Głubczyc, Jastrzębia Zdroju, Raciborza. Wspólnie z kolegami z Czech opracują "scenki", które zostaną przetłumaczone i rozprowadzone wśród mundurowych od Cieszyna aż po Opawę. Stworzenie słowniczka dla polskich strażników i policjantów miejskich z Czech jest fragmentem większego programu realizowanego w ramach funduszy Euroregionu "Silesia".