Według informacji działającego przy wojewodzie śląskim Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, w środę torami woj. śląskiego miały jechać 434 pociągi. Jak poinformował w środę szef Solidarności w śląskim zakładzie Przewozów Regionalnych Mariusz Samek, rano na tory nie wyjechał ani jeden. - W dni powszednie na trasy wyjeżdża ponad 500 pociągów śląskiego zakładu PR. W okresie wakacyjnym jest ich mniej - w środę na trasy miało wyjechać 400 pociągów. Dotychczas nie wyjechał ani jeden i tak powinno być do końca akcji. W naszym zakładzie ruch został wstrzymany całkowicie - relacjonował Samek. Stanęły wszystkie pociągi - Strajkują maszyniści i drużyny konduktorskie. Stoi hala napraw. Wszyscy pracownicy nocnej i porannej zmiany przystąpili do strajku. Kasjerki na większości dworców nie sprzedają biletów i informują o pasażerów o akcji strajkowej. Strajkuje też część pracowników biur. Dla nas najważniejsze jest to, że stanęły wszystkie pociągi. To pokazuje, jak bardzo zdeterminowani są pracownicy - dodał związkowiec. Przypomniał, że związki zawodowe działające w Przewozach domagają się 280 zł podwyżki naliczonej od czerwca. Kolejarze ze śląskiego zakładu PR walczą dodatkowo o miejsca pracy dla 147 pracowników, którzy przed dwoma tygodniami dostali wypowiedzenia w ramach zwolnień grupowych. Zwolnienia są następstwem m.in. uruchamiania działalności i przejęcia od października jednej z głównych tras regionu przez samorządową spółkę Koleje Śląskie. Pasażerowie radzą sobie z dojazdami Mimo środowego strajku pasażerowie na katowickim dworcu na ogół deklarowali, że radzą sobie z dojazdami. Niektórzy podróżni z większych miast, jak Gliwice, Zabrze, Bielsko-Biała, Tychy, Sosnowiec czy Częstochowa, korzystali z możliwości przejazdu pociągami TLK przewoźnika PKP Intercity, na podstawie biletów okresowych lub jednorazowych PR. Poranne składy TLK, które przejeżdżały przez Katowice, nie były zatłoczone. Wielu pasażerów w aglomeracji katowickiej przesiadło się też w środę rano z lokalnych pociągów PR do autobusów. Część z nich również podróżowała na podstawie kolejowego biletu miesięcznego, który tego dnia był honorowany przez głównych organizatorów komunikacji miejskiej na liniach zbliżonych do połączeń obsługiwanych przez PR. Takie rozwiązanie wprowadziły w środę Komunikacyjny Związek Komunalny GOP (KZK GOP) oraz Miejski Zarząd Komunikacji Tychy (MZK Tychy). Mieszkańcy małych miejscowości w najtrudniejszej sytuacji W trudniejszej sytuacji znaleźli się podróżni z mniejszych miejscowości spoza aglomeracji, gdzie nie zatrzymują się pociągi TLK. Pani Katarzyna z podtyskiego Kobióra, która zwykle dojeżdża pociągiem PR do Katowic, musiała najpierw jednym autobusem dojechać do Tychów, a potem przesiąść się w kolejny - do Katowic. Zajęło jej to ponad półtorej godziny; przejazd na tej trasie pociągiem trwa ok. 35 minut. Magdalena Tosza ze śląskiego zakładu PR przekazała, że w związku ze strajkiem w regionie na szeroką skalę "prowadzona jest kampania informacyjna, której głównym celem jest dotarcie z informacją o wstrzymaniu ruchu pociągów do wszystkich klientów, tak aby uwzględnili to przy planowaniu podróży". W środę z megafonów na katowickim dworcu co kilka minut odczytywano komunikat o odwołanych pociągach PR, a także informacje o możliwości podróży na podstawie biletów PR pociągami innych przewoźników. Na własną rękę podróżni musieli dopytywać jednak, skąd odjeżdżają inne środki transportu - np. prywatne busy i autobusy kursujące z Katowic autostradami A4 i A1 do Rybnika.