Miałyby one stać się częścią stałej wystawy w nowym gmachu tej instytucji, który do 2012 r. ma powstać nieopodal katowickiego Spodka. Jak poinformował dyrektor placówki Leszek Jodliński, Muzeum Śląskie kilka dni temu uzyskało zgodę właściciela praw autorskich - syna dokumentalisty Samuela K. Bryana - na bezpłatne wykorzystanie filmów. Ich oryginały posiada Muzeum Holocaustu w Stanach Zjednoczonych - są częścią zbiorów fundacji Stevena Spielberga. Jeden z pochodzących z tych zbiorów kilkuminutowych filmów Juliena Bryana, obrazujący budynki i pracę zakładów Giesche w 1937 r., polski internauta-pasjonat pathe1939 umieścił w sierpniu ub. roku na portalu internetowym youtube. Okazało się, że Muzeum Holocaustu ma więcej filmów Bryana - łącznie ponad 300. Bryan przebywał w Polsce, m.in. na Górnym Śląsku, w latach 1936-37. Kilka jego filmów z tego regionu - obok zakładów Giesche - przedstawia m.in. hutę Orzeł Biały w Brzezinach Śląskich, sceny z centrum Katowic czy codzienne życie przedwojennych Górnoślązaków: pracę chłopów, zwyczaje ślubne, zabawę z tańcami czy edukację w szkole. Jak wyjaśnił Jodliński, Muzeum Śląskie chciałoby, aby te i inne filmy dokumentalne zostały wykorzystane jako część ekspozycji stałej w nowej siedzibie placówki, która - według nowatorskiego projektu austriackich architektów - ma powstać schowana pod powierzchnią ziemi na terenie dawnej kopalni "Katowice" nieopodal Spodka. Częścią ilustracji przyszłej wystawy, mógłby zapewne stać się też jeden z niedotyczących Górnego Śląska, choć - zdaniem Jodlińskiego - bardzo interesujących filmów Bryana ze zbiorów fundacji Spielberga. To zarejestrowane ostatnie dni II RP na pograniczu polsko-rumuńskim: sceny m.in. z dworców kolejowych, klimat tuż przed wybuchem wojny. We wrześniu 1939 r. Julien Bryan znalazł się w Warszawie, gdzie za zgodą prezydenta Stefana Starzyńskiego filmował naloty niemieckiego lotnictwa. Pokazał je później, w 1940 r., amerykańskim widzom w nominowanym do Oscara filmie "Siege". W czasie oblężenia Warszawy Bryan był jedynym pracującym tam zachodnim dziennikarzem. Według Jodlińskiego, interesujące pracowników Muzeum Śląskiego filmy mogą tam trafić w ciągu kilku miesięcy. Zależy to m.in. ile czasu zajmie pełna kwerenda archiwum fundacji Spielberga w obrębie Muzeum Holocaustu i czy zostanie przeprowadzona na zasadach komercyjnych. - Dzisiaj mogę mieć nadzieję, że nie - ocenił dyrektor. Wyjaśnił, że na razie prowadzi w tej sprawie korespondencję z dyrekcją Muzeum Holocaustu. Jego zdaniem, ostatnia pozycja w wydatkach - koszty skopiowania wybranych filmów na nośniki cyfrowe dla Muzeum Śląskiego, nie powinna być już przeszkodą, najwięcej kosztują bowiem zwykle prawa do korzystania z nich. - To nie jest typowe, żeby ktoś tak fantastycznie podarował nam opłaty licencyjne czy autorskie - to nastraja niezwykle optymistycznie, że po te filmy sięgniemy. Przy tej postawie spadkobiercy, kwestia produkcji tych filmów powinna być drugorzędna - zaznaczył Jodliński. Wartość daru syna dokumentalisty jest o tyle duża, że pracownicy Muzeum Śląskiego robili już wstępne kwerendy dotyczące podobnych historycznych materiałów filmowych zgromadzonych w takich instytucjach, jak British Pathe czy Gaumont. Ceny opłat za ich wykorzystywanie - ocenił Jodliński - dla instytucji ze środkowej Europy wciąż są "zabójcze". - Nie mamy też takiego systemu, jak mają Niemcy, gdzie Bundesarchiv przekazał Muzeum Śląskiemu w Goerlitz zasoby dotyczące dwudziestolecia międzywojennego bezpłatnie do eksploatacji bezterminowej. My, gdy rozmawiamy np. z Wytwórnią Filmów Dokumentalnych, od razu słyszymy jaki będzie cennik - zaznaczył muzealnik. Choć Muzeum Śląskim ma już dość dokładną listę filmów, którymi Wytwórnia dysponuje, nie wiadomo czy - ze względów finansowych - będą pokazywane w Muzeum Śląskim. Być może będzie to możliwe przy okazji wystaw czasowych, mniej prawdopodobne jest ich pozyskanie na wystawę stałą. Pracownicy Muzeum Śląskiego wciąż poszukują nieznanych materiałów amatorskich, które co jakiś czas pojawiają się przede wszystkim w internecie. Właśnie w portalu youtube znaleźli niedawno materiał zamieszczony najpewniej przez jednego z potomków żydowskiej rodziny Lustigów z Gliwic. To znany ród, z którego wywodzili się m.in. adwokaci i sędziowie praktykujący w ówczesnym Gleiwitz. Materiał pochodzi z 1932 r. i 1950 r., członkowie tej samej rodziny są najpierw filmowani w plenerach Gliwic, a potem w Argentynie, w Buenos Aires, gdzie w 1933 r. wyemigrowali. - Będziemy starali się ten materiał pozyskać - zaznaczył Jodliński.