W ubiegły piątek woda zalała Teatr Śląski. W poniedziałek po wodzie już prawie nie było śladu. - W życiu nie umylibyśmy tak teatru - mówi półżartem dyrektor Krystyna Szaraniec, ale nie wyklucza zgłoszenia sprawy do prokuratury. Z początku wyglądało to groźnie. W piątek w Teatrze Śląskim trwały prace remontowe i konserwatorskie. Wakacje to martwy sezon, najlepszy czas na odnowienie dekoracji, wyczyszczenie reflektorów, pomalowanie ścian. Pracowały jednocześnie dwie ekipy: malarze i serwisanci instalacji przeciwpożarowej, kiedy zadziałały czujniki. Z instalacji nad sceną popłynęło tysiąc litrów wody. Spływała po mostach oświetleniowych, gdzie zalewała reflektory i regulatory świateł scenicznych, niezwykle ważne dla teatru, kurtynach, w tym kurtynie pomalowanej przez artystę Piotra Schmidtke. Lała się do magazynów ze sprzętem akustycznym zdjętym ze sceny na czas malowania, na samą scenę i spływała pod nią, między innymi do trystorowni, technicznego serca teatru odpowiedzialnego za oświetlenie, napędy sceniczne. Bardziej boimy się pożaru Na miejsce natychmiast pojechały trzy zastępy straży pożarnej. Wypompowywały wodę blisko trzy godziny, m.in. ze specjalnego zbiornika pod sceną. Tam wszystko spłynęło. Następnie rozpoczęło się wielkie suszenie, które trwało jeszcze w poniedziałek. Kiedy odwiedziliśmy teatr, dekoracje i kurtyny były prawie suche. Pracowały trzy dmuchawy. - Zostaliśmy zmyci od góry do dołu - skomentowała dyrektor Krystyna Szaraniec. - Zwykle bardziej spodziewamy się i boimy pożaru, niż zalania. To zaskoczenie dla nas, bo instalacja działała bez zarzutu przez dziesięć lat i była bardzo dobrze serwisowana, przynajmniej raz w roku duży przegląd i kilka mniejszych - dodaje. Koniec z urlopami Spodziewano się większych strat, ale ostatecznie zniszczone zostały tylko cztery głośniki. Najważniejsze, że cała elektronika jest do uratowania. Pracownicy teatru rozkręcają i suszą reflektory. W trystorowni wilgoć wyłapuje i skrapla specjalne urządzenie. W środę specjalistyczna firma miała pomóc w jej uruchomieniu. - Do rozpoczęcia sezonu teatralnego we wrześniu na pewno zdążymy - mówi dyrektor Szaraniec. Tylko pracownicy musieli wcześniej wrócić z urlopu. Trwa szacowanie strat i wewnętrzne śledztwo. Nie wiadomo na razie, kto zawinił. - Może ktoś zapalił papierosa - pytamy? - Takie rzeczy się zdarzają, ale nie są do udowodnienia - mówi dyrektor. - Jeśli natomiast dojedziemy do wniosku, że system zadziałał wadliwie, zgłosimy sprawę do prokuratury - dodaje. Krystyna Szaraniec przekonuje, że wrześniowe rozpoczęcie sezonu teatralnego jest niezagrożone Joanna Nowicka Wioleta Niziołek wioleta.niziolek@echomiasta.pl