Zabójstwo, przypomnijmy, wstrząsnęło Cieszynem. Był 20 listopada 2002 roku. Godz. 15.45. Do hurtowni chemicznej przy ul. Liburnia wpada zamaskowany mężczyzna i żąda od ekspedientki wydania pieniędzy. Kobieta jest w szoku. Nie może się odezwać. Bandyta nie czeka na odpowiedź i strzela. 26-latka zostaje trafiona w brzuch. Pada za ladę. Napastnik wyciąga 440 zł z otwartej kasy i ucieka. Dwa dni po napadzie kobieta umiera w szpitalu. Jej pogrzeb przeradza się w manifestację przeciwko przemocy. Młodzież, która nie może pogodzić się z bezsensowną śmiercią, organizuje marsz milczenia, który gromadzi 1500 osób. Właściciel hurtowni wyznaczył nagrodę dla osoby, która wskaże mordercę. Zgłaszali się jednak tylko pijaczkowie chcący wyłudzić pieniądze na alkohol. Wiele do sprawy nie wnieśli też świadkowie ucieczki poloneza. Po ośmiu miesiącach śledztwa, z powodu nie wykrycia sprawców, Prokuratura Rejonowa w Cieszynie umorzyła śledztwo. Sprawa umarła... do października ub. roku, kiedy do cieszyńskiej Komendy Powiatowej Policji niespodziewanie zgłosił się 28-letni mieszkaniec Cisownicy. Bogusław Ż. podszedł do dyżurnego i oświadczył, że przed sześcioma laty zabił Izabelę S. Zdradził też, że nie był wtedy sam - w napadzie na hurtownię pomagał mu o trzy lata młodszy Radosław B. (czekał w polonezie przed hurtownią). Policjanci nie mogli uwierzyć. Coś takiego zdarzyło się bowiem po raz pierwszy. Gdy jednak mężczyzna wyjął broń, z której strzelał do Izabeli S., nie mieli już żadnych wątpliwości. Sąd tymczasowo aresztował obu mężczyzn (do drugiego sprawcy policjanci dotarli następnego dnia), którzy w trakcie dochodzenia do wszystkiego się przyznali i szczegółowo opowiedzieli, co pamiętnego dnia się wydarzyło. - Przekonywali, że motyw był typowo rabunkowy, a strzał nigdy nie miał paść. Broń miała posłużyć wyłącznie jako straszak. Ostatecznie wypaliła. Dlaczego? Bogusław Ż. zeznał, że przypadkowo, bo był zestresowany albo z przyczyn technicznych, bo broń została wykonana samodzielnie przez sprawców - opowiada prokurator Andrzej Hołdys. Bogusław Ż. (w dniu morderstwa miał 22 lata, był więc młodszy od ofiary) wyjaśnił też śledczym, dlaczego po sześciu latach postanowił oddać się w ręce policji. - Narastało u niego coraz silniejsze poczucie winy, za to, co zrobił - dodaje Andrzej Hołdys. Prokuratura Rejonowa w Cieszynie zakończyła już postępowanie i w tym tygodniu skierowała akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej. Bogusławowi Ż. postawiła zarzut zabójstwa w związku z rozbojem (grozi mu nawet dożywocie), a Radosławowi B. zarzut rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia, za co może trafić za kratki na 25 lat. Termin pierwszej rozprawy nie został jeszcze wyznaczony. Oskarżeni czekają na proces w areszcie.