W rozpoczętym przed dwoma laty procesie cywilnym przeciw starostwu, Ewelina R. domagała się 500 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia, uzasadniając to chęcią publicznej przestrogi przed zachowaniami, jakich doświadczyła. Sąd uznał jednak żądaną przez tłumaczkę kwotę za zbyt wygórowaną, przyznając jednak zadośćuczynienie równie mniej więcej wynagrodzeniu kobiety za 2,5 roku pracy. Ewelina R. uważa, że to zbyt mało za upokorzenia, jakich doznała, oraz za utratę pracy. Zamierza odwołać się od nieprawomocnego jeszcze wyroku. O tym, czy apelację złoży także starostwo powiatowe, ma zdecydować jego zarząd po zapoznaniu się ze szczegółami wyroku. Rzecznik częstochowskiego sądu, sędzia Bogusław Zając, powiedział, że sąd przyznał Ewelinie R. pieniądze jedynie za to, za co starosta został prawomocnie skazany w procesie karnym. W zakończonym w 2006 r. procesie karnym wicestarosty Ewelina R. zeznała, że podczas podróży powrotnej z Niemiec do Częstochowy, Stanisław K. po pijanemu m.in. obnażył się w jej obecności i wpychał ręce pod jej bluzkę - mimo jej zdecydowanych protestów. Wicestarosta miał też składać jej niedwuznaczne propozycje. W wyroku, który zapadł w marcu ub. roku i został podtrzymany przez sąd drugiej instancji, wicestarosta został uznany za winnego dokonania "innej czynności seksualnej" wobec osoby zależnej od siebie służbowo i skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz grzywnę w wysokości 2 tys. zł. Po uprawomocnieniu się tego wyroku, Ewelina R. pozwała starostwo o odszkodowanie za poniesioną szkodę i zadośćuczynienie za krzywdy moralne. Rozpoczęty w 2006 r. proces w sądzie pracy został zawieszony, gdy Stanisław K. zwrócił się do Sądu Najwyższego o kasację wyroku. Kasacja została ostatecznie oddalona jako niezasadna, a Ewelina R. wygrała też proces o zniesławienie wytoczony byłemu przewodniczącemu rady powiatu, który zasugerował publicznie, że kobieta nie walczy o dobre imię, a o pieniądze. Ewelina R. była tłumaczką podczas wyjazdu delegacji Starostwa Powiatowego w Częstochowie do zaprzyjaźnionego powiatu bodeńskiego w Niemczech w lutym 2003 r. Według jej zeznań, w drodze do Polski, nietrzeźwy wicestarosta m.in. wkładał jej - mimo że zdecydowanie protestowała - ręce pod bluzkę, całował po szyi. Pod jej adresem - jak twierdziła R. - padały też intymne pytania i niedwuznaczne propozycje ze strony ówczesnego starosty Ireneusza S. i wicestarosty Stanisława K. Miała być też ośmieszana na oczach innych uczestników delegacji. Kiedy kobieta zgłosiła organom ścigania przestępstwo urzędników, straciła pracę w starostwie. Wcześniej jednak nagrała ukrytym magnetofonem rozmowę ze starostą, która w ocenie sądu potwierdzała jej zeznania. Starosta mówił wtedy o "incydencie" oraz że K. "poszedł va banque" i "jeden spał, drugi rzygał, a trzeci się do pani dobierał". Postępowanie przeciw Ireneuszowi S., prowadzone na wniosek tłumaczki, prokuratura umorzyła. Stanisław K. zapewniał w obu instancjach o swej niewinności, prosząc sąd o uniewinnienie. Jego adwokat wskazywał, że choć zachowanie członków delegacji było moralnie naganne, nie wyczerpywało znamion przestępstwa. Prokuratura i adwokat pokrzywdzonej żądali dla K. kary 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata.