Mieszkańcy tej części Skoczowa od dawna uskarżają się na hałas dobiegający z głównej drogi. Wraz z budową ekspresówki, w miejsce dwóch pasów pojawiły się cztery, ludzie uznali więc, że spróbują powalczyć o ekrany w katowickim oddziale Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Ich walka, jak na polskie warunki, przebiegła bezboleśnie. W lipcu poprosili o ekrany, w połowie sierpnia przyszła odpowiedź z Katowic. Gertruda Kojma, jedna z mieszkanek Górnego Boru w piśmie podpisanym przez Krzysztofa Raja, dyrektora katowickiego oddziału GDDKiA przeczytała: "Na etapie projektowania został wykonany raport o oddziaływaniu inwestycji na środowisko, w którym wskazane zostały potencjalne obszary pozostające w zasięgu oddziaływania drogi i dla których zaproponowano działania ochronne w postaci budowy ekranów akustycznych. Zgodnie z powyższym opracowaniem dla zabezpieczenia nieruchomości wymienionych w piśmie wzdłuż jezdni lewej drogi ekspresowej od km 24 + 000 do km 24 + 300, zostanie wykonany w ramach realizowanej obecnie budowy ekran akustyczny mający na celu skuteczną ochronę wszystkich istniejących obiektów mieszkalnych". - Rzeczywistość okazała się brutalna. Zamontowali ekrany, ale po drugiej stronie drogi, gdzie w bezpośrednim sąsiedztwie są stawy i pola. Dopiero dalej jest osiedle. Może się pomylili - skarży się Gertruda Kojma. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad rzeczywiście się pomyliła. - Do wspomnianego pisma wkradł się błąd. Wyjaśniamy w urzędzie jak do tego doszło i przepraszamy za zamieszanie - wyjaśnia Wojciech Gierasimiuk, rzecznik prasowy katowickiego oddziału GDDKiA. - To niedopuszczalne. Ludzie przez kilka miesięcy żyli w przeświadczeniu, że ekrany będą - mówi Andrzej Bacza, przewodniczący Rady Miejskiej w Skoczowie. - Tymczasem zostały zamontowane tylko na połowie odcinka, o którym była mowa. Dalej jest siatka. Jako, że po drugiej stronie ekrany są, to hałas odbija się od nich i jest słyszalny w okolicy - stwierdza. - Dyrektor chyba wiedział, co podpisywał. Zamiast ekranów mamy siatkę przeciwko zwierzętom. A mi się wydawało, że żyjemy w kraju, w którym ludzie są ważniejsi od zwierząt - narzeka mieszkanka Górnego Boru. Dla GDDKiA temat jest zamknięty. Wojciech Gierasimiuk: "Zmiany nie będzie, bo postawione ekrany są zgodne z projektem i raportem oddziaływania na środowisko". Równie stanowczy jest Andrzej Bacza. - Nie przyjmuję do wiadomości i nie wierzę w to, że pan dyrektor GDDKiA wprowadził nas w błąd - dodaje przełożony skoczowskich rajców.