Lista błędów śląskiego przewoźnika jest długa. Spółka działała bez wieloletniej strategii i bez rocznych biznesplanów. Dysponowała za drogim i niedostosowanym do swoich potrzeb taborem. - Najdroższy jest tabor spalinowy i na śląskich torach nie ma on żadnego uzasadnienia. Należałoby się z tego wycofać. W regionie powinien jeździć tabor korzystający z trakcji elektrycznej - tłumaczył w Katowicach Bogusław Kowalski, jeden z ekspertów TOR. Zarabiają ponad 7 tysięcy złotych brutto miesięcznie Na czwartkowej konferencji audytorzy stwierdzili, że zarobki w Kolejach Śląskich są zdecydowanie za wysokie. Maszyniści zarabiają ponad 7 tysięcy złotych brutto miesięcznie (w innych spółkach ok. 5,5 tysiąca). Kontrowersje budzi też zatrudnienie przez przewoźnika 20 osób na stanowiskach doradców i pełnomocników o niejasnych zadaniach. Eksperci TOR-u ustalili również, że Koleje Śląskie zawierały część umów bez analiz i określenia źródeł finansowania. Przy dzierżawie czy leasingu niejednokrotnie zawyżano koszty amortyzacji, a przez to także wniosek o przyznanie rekompensaty od samorządu. Fatalne prognozy. Straty mogą sięgać milionów Wiele miejsca w raporcie poświęcono utworzeniu przez Koleje Śląskie spółek-córek, zwłaszcza spółki Inteko (zapewniła system sprzedaży biletów i pośredniczyła w dostarczaniu pociągów). Według TOR, tworzenie takich firm było bezcelowe. Dobitnie pokazują to statystyki - w ocenie ekspertów 6 z 7 umów zawartych z Inteko było niekorzystnych dla Kolei Śląskich. Władze Kolei Śląskich odniosły się do analiz TOR w obszernym piśmie do władz regionu. Czytamy w nim, że raport ekspertów jest w wielu miejscach nieprawdziwy i nierzetelny. Mimo to marszałek województwa śląskiego Mirosław Sekuła przekazał raport do prokuratury, do której już w lutym złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez poprzedni zarząd Kolei Śląskich. Z prognoz wynika, że straty spółki mogą w tym roku wynieść od 53 do 60 milionów złotych.