Gazetacodzienna.pl poinformowała o tragicznej śmierci 20-letniej cieszynianki Kariny Jurczek, która została zamordowana w swoim mieszkaniu w Berlinie. Nauczyciele, przyjaciele i znajomi Kariny Jurczek są w szoku. Gdy rodzina zamordowanej jest w Berlinie i załatwia formalności przed przywiezieniem ciała do Cieszyna, tu na miejscu wszyscy zastanawiają się, jak mogło dość do tej tragedii. W Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 im. Władysława Szybińskiego, którego Karina była absolwentką, nauczyciele opłakują i wspominają dziewczynę. - To potworna zbrodnia. Niesprawiedliwy los spotkał naszą Karinę. Była dobrą uczennicą, świetną koleżanką. Zasługiwała na wspaniałe życie - mówi przez łzy Alicja Ziomber, dyrektorka szkoły. W to co się stało dotąd nie może też uwierzyć Klaudia Obremska, szkolna koleżanka Kariny. Gdy w poniedziałek zadzwoniła do niej przyjaciółka z Anglii, najpierw pomyślała, że to jakaś głupia plotka. Potem jednak najgorsze potwierdziło się. - Chodziłam z Kariną do pierwszej klasy liceum. Potem zmieniłam szkołę - opowiada Klaudia. - Karinę każdy znał, bo była bardzo otwarta, bezkonfliktowa. Wszyscy ją lubiliśmy. Dobrze się też uczyła, bardzo przykładała się szczególnie do niemieckiego. Po moim odejściu ze szkoły nasz kontakt urwał się i tylko od czasu do czasu spotykałyśmy się gdzieś na ulicy w Cieszynie. Straszne, to co się stało! Niemiecka policja ma kilka hipotez dotyczących śmierci cieszynianki. Jedna mówi, że Karina już nie żyła, gdy sprawca podpalał jej mieszkanie. Według innej, dziewczyna przeżyła uderzenie w głowę i zmarła dopiero na skutek trującego dymu, który wypełnił mieszkanie. - Być może morderca nawet u niej nocował - mówi szef Wydziału Kryminalnego Policji w Berlinie Jörg Dessin. - Ale ostatnich godzin życia dziewczyny na razie nie możemy zrekonstruować. Potrzebujemy świadków. Wojciech Trzcionka