Jak poinformowała komisarz Elwira Jurasz z bielskiej policji, dzięki informacji kierowcy policjanci z pobliskich Kobiernic zatrzymali wczoraj kompletnie pijaną kobietę, która w takim stanie opiekowała się dwiema córeczkami - dwu- i czteroletnią. Dzieciom nic się nie stało, policjanci zawieźli je do domu, do zaniepokojonego ich nieobecnością taty. - Na szczęście nie ma jeszcze takiej znieczulicy. Ten kierowca naprawdę fajnie zareagował, wziął dziewczynki do samochodu, aby się ogrzały. Gdyby nie on nie wiadomo, jakby się to skończyło - oceniła policjantka. Według jej relacji, 30-letniego kierowcę zaniepokoił widok ledwo trzymającej się na nogach kobiety idącej późnym wieczorem drogą z dwójką małych dzieci. Mimo mrozu dziewczynki nie miały na sobie butów i kurtek. Były przemarznięte. Kierowca bez wahania zaprosił je do ciepłego samochodu. Matka dzieci była tak pijana, że mężczyzna nie mógł nawiązać z nią żadnego kontaktu. Nie była w stanie powiedzieć, jak się nazywa i gdzie mieszka. Udało się to dopiero wezwanym policjantom, którzy skontaktowali się z jej mężem. 34-letni mężczyzna wrócił do domu z pracy i martwił się, bo nie zastał żony i dzieci w domu, a żona nie odbierała telefonu. Policjanci zawieźli dziewczynki do taty, a kobietę do izby wytrzeźwień. Okazało się, że wcześniej piła alkohol ze swoim krewnym. Badana alkomatem miała ponad 2 promile alkoholu. W środę usłyszy zarzuty narażenia swoich dzieci na niebezpieczeństwo, za co może grozić do pięciu lat więzienia.