Chłopczyk ze złamaną nogą i licznymi sińcami trafił w sobotę do szpitala. 20-letnia matka na kilka godzin pozostawiła go też samego w domu. Podczas zatrzymania była pijana. Dziecko pozostaje w szpitalu. Przeszło operację, jego stan jest stabilny, a życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Jak poinformowała Skoczyńska, kobiecie postawiono zarzuty znęcania się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem oraz narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi jej do 10 lat wiezienia. Właśnie zagrożeniem wysoką karą motywowano wniosek o aresztowanie 20- latki. - Kobieta nie negowała, że dopuszczała się wobec dziecka aktów agresji, np. rzucając je na łóżko. Fakt pozostawienia dziecka bez opieki na kilka godzin tłumaczyła tym, że była zdenerwowana i musiała odpocząć - powiedziała Skoczyńska. - Matka przyznała, że dziecko denerwowało ją, bo płakało. Dlatego rzuciła je kilka razy na tapczan, skąd miało raz spaść na podłogę - powiedział rzecznik zabrzańskiej policji Marek Wypych. Prowadzący śledztwo mają jednak wątpliwości, czy stwierdzone u Pawełka obrażenia mogły powstać jedynie od uderzenia o łóżko czy podłogę. Ustalą to biegli. Oprócz złamanej kości udowej u chłopca stwierdzono m.in. zasinienia ucha oraz klatki piersiowej, a także opuchniętą wargę. 20-letnia kobieta samotnie wychowuje syna. Mieszka z nim u rodziców. Kiedy w sobotę babcia Pawełka wróciła do domu okazało się, że chłopczyk od kilku godzin jest sam. Matka wróciła do domu przed godz. 23, gdy w mieszkaniu wciąż przebywali policjanci. Była pijana. Badanie trzeźwości wykazało u niej ponad 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Została zatrzymana i umieszczona w policyjnym areszcie.