O rezygnacji, złożonej na ręce przewodniczącego sejmiku Andrzeja Gościniaka, marszałek poinformował po południu na konferencji prasowej, deklarując, że trzyma kciuki za swego następcę, gdy ten zostanie powołany przez sejmik. Nazwiska nowego marszałka nie podał, tłumacząc, że nie jest do tego upoważniony. - Wiem, że mój następca będzie naprawdę godny; będzie kontynuował tę misję. Życzę, żeby wykonywał ją o wiele lepiej ode mnie - powiedział Matusiewicz. - Posiadłem wiedzę, iż zastąpi mnie osoba godna tego stanowiska i będziemy mieli do czynienia z kontynuacją - podsumował. "To nie jest w moim stylu" Wcześniej polityk deklarował, że nie ucieka od politycznej odpowiedzialności za sytuację na kolei, ale skupia się na jej naprawie i ustabilizowaniu. - Składanie przeze mnie rezygnacji dzisiaj byłoby totalnym tchórzostwem. To nie jest w moim stylu. Moim zadaniem teraz jest doprowadzenie do ustabilizowania się sytuacji na torach - mówił. Na razie nie podano, kto stanie na czele nowego zarządu województwa. Decyzję mają podjąć politycy zarządu regionalnego Platformy, który zbierze się w Katowicach w piątek o godz. 17. Nieoficjalnie przedstawiciele PO mówią, że do dymisji skłoniła Matusiewicza utrata poparcia liderów regionalnej PO. Działacze śląskiej Platformy mówią też, że za zmianą marszałka pójdą dalsze zmiany w zarządzie województwa, jednak jego przyszły skład nie jest jeszcze znany. Do czasu wyboru nowego zarządu woj. śląskiego, co powinno nastąpić w trakcie poniedziałkowej sesji sejmiku, obecny zarząd będzie nadal pełnił swoje obowiązki. Matusiewicz podkreślił, że jest gorącym zwolennikiem, by w poniedziałek wybrano zarówno nowego marszałka, jak i wicemarszałków oraz członków nowego zarządu. "Zaufałem złym ludziom" Obecnie regionem rządzi koalicja PO (22 radnych), PSL (2) i Ruchu Autonomii Śląska (4). W opozycji są PiS, SLD i Solidarna Polska, które na poniedziałek zapowiadały wniosek o odwołanie zarządu m.in. za sytuację na kolei. Także w poniedziałek sejmik miał uchwalić budżet regionu na przyszły rok; obecnie nie wiadomo, czy tak się stanie. Po południu Matusiewicz przyznał, że choć przy starcie nowego przewoźnika problemy są nieodzowne, to "w tym wypadku one z pewnością przekroczyły granice przyzwoitości". - Niestety, start nie był udany - mówił Matusiewicz, podkreślając kilkakrotnie, że jego zdaniem sytuacja jest już opanowana. Przed złożeniem dymisji marszałek przyjął rezygnację prezesa Kolei Śląskich Marka Woracha i odwołał jego zastępcę Artura Nastałę. Pierwszy zataił przed marszałkiem sprawę karną, drugi zatarty wyrok sądowy z przeszłości. Nowym szefem samorządowej spółki został jej dotychczasowy prokurent Michał Borowski. Dodał, że bardzo zawiódł się na ludziach. - Jeżeli chce się być marszałkiem województwa, to nie można się dać komukolwiek oszukać; to stanowisko wymaga tego, aby mieć tzw. nosa do ludzi - mówił. Wcześniej podkreślał, że został oszukany i okłamany przez Woracha. Matusiewicz ocenił, że projekt przejęcia kolei w regionie przez samorządową spółkę uda się, jednak - dodał - start nie wyszedł. - Przyznaję się do winy, że zaufałem złym ludziom, ponoszę za to pełną odpowiedzialność - zaznaczył. W sobotę normalny ruch Połączenia na styku województw (z Częstochowy do Piotrkowa Trybunalskiego i Kielc, z Kędzierzyna-Koźla do Gliwic i Raciborza oraz ze Strzelec Opolskich do Gliwic) mają na rok przejąć Przewozy Regionalne. W czwartek zarząd województwa zgodził się podpisać z PR taką umowę. Po południu marszałek zapewnił, że trwa "wymiana podpisów" między stronami umowy. Do końca grudnia tego roku Przewozy Regionalne mają obsługiwać też kilka innych połączeń, jako podwykonawca Kolei Śląskich - kończą się w tej sprawie negocjacje. Dzięki temu pociągi Kolei Śląskich będą mogły obsłużyć połączenia, które obecnie są zawieszone i zastąpione autobusami. - To powinno spowodować, iż od weekendu nie powinniśmy już mieć do czynienia z zastępczą komunikacją autobusową - mówił rano marszałek, precyzując, że celem sztabu kryzysowego jest, by w sobotę ruch kolejowy odbywał się już normalnie.