Był to trzeci Marsz Równości w Katowicach, drugi odbył się w ub. roku - po 10 latach od pierwszego. Wśród demonstrantów dominowała młodzież - wiele osób miało na sobie kolorowe stroje. Szły jednak również starsze osoby bez emblematów, nieraz z dziećmi czy psami. "Chcemy w końcu równych praw" Paradę otworzył burmistrz miasta partnerskiego Katowic - niemieckiej Kolonii - Andreas Wolter. Wiceprezes głównego organizatora marszu, stowarzyszenia Tęczówka, Aleksandra Kossak powiedziała, że władze Katowic "póki co nie mają czasu, by tutaj się zjawić". W wygłoszonym po angielsku przemówieniu Wolter przekonywał, że uczestnicy marszu pokazują "swoje prawdziwe barwy" - swój opór wobec autokratów, nacjonalistów i szowinistów; pokazują "swoją różnorodność wobec tych, którzy marzą o heterogenicznym społeczeństwie". "Jesteśmy tu, ponieważ nie zgadzamy się, aby nasza solidarność została nam odebrana" - mówił. Jak powiedział, pojęcie równości - jednocześnie jednego z podstawowych ludzkich praw - wiąże się z demokracją i sprzeciwem wobec dyskryminacji. "Chcemy w końcu równych, ludzkich praw, także tu, w Polsce" - zaakcentował Wolter. "Walczymy o demokrację, rządy prawa, godność i samookreślenie, przeciw nienawiści, przemocy i wykluczeniu" - podkreślił Wolter. Jak dodał, 80 lat po tym, jak nazistowskie Niemcy rozpoczęły w Polsce drugą wojnę światową, przeszłość ukazuje prawdę o populizmie, rasizmie i wykluczeniu. "Czasy takie niespokojne, nieśmy miłość, a nie wojnę!" "To zaczyna się od sprzeciwu wobec obcości i inności, jak to miało miejsce w lipcu w Białymstoku. My jesteśmy dla nich tymi innymi. "Strefy wolne od LBGT" przypominają nazistowskie akcje przeciw Żydom w naszych miastach. Co będzie następne? To niszczy społeczeństwo i demoluje demokrację. Sprzeciwiamy się temu, bo wierzymy w nasz wspólny dom - Europę" - deklarował burmistrz czwartego co do wielkości miasta Niemiec. Aleksandra Kossak przedstawiła manifest stowarzyszeń organizujących katowicki marsz. Znalazły się w nim postulaty m.in. "zmian prawnych chroniących grupy dyskryminowane, w szczególności zmian w zakresie mowy nienawiści wobec osób LBGTQIA", zdecydowanych instytucjonalnych reakcji na wszelkie przejawy dyskryminacji i wprowadzenia powszechnej edukacji antydyskryminacyjnej, przede wszystkim w szkołach i instytucjach publicznych". Wśród innych postulatów znalazły się: "wprowadzenie równości wobec prawa, czyli równości małżeńskiej osób tej samej płci, adopcji dzieci i prawa spadkowego, uregulowań prawnych i medycznych dotyczących osób transpłciowych i interpłciowych, służących uznaniu i umocnieniu różnorodności płciowej". Manifestanci mieli m.in. transparenty: "Kultura gwałtu? - Nie! Mowa nienawiści? - Nie!", "Nie dla przemocy", "Czasy takie niespokojne, nieśmy miłość, a nie wojnę!", a także ze śląską odmianą przez przypadki czasownika "przajać" (kochać - PAP). Uczestnicy krzyczeli m.in. "Myślę, czuję, decyduję", "TVP: trujecie ludzi". Nieśli flagi, m.in. w barwach polskich, śląskich i europejskich. Najliczniej nad marszem powiewały flagi tęczowe i inne symbole w tych kolorach, np. dmuchane jednorożce. Wraz z Marszem Równości przemieszczało się kilka samochodów - platform z nagłośnieniem (jeden z nich firmowała partia Wiosna, inne Razem i Komitet Obrony Demokracji). Pochód zamykał zespół bębniarzy. Przedstawiciele Greenpeace mieli transparent "Planeta, Szacunek, Człowiek, Energia, Równość, Przyroda". "Nie tęczowa, nie czerwona, tylko Polska narodowa" Pochód zabezpieczały setki policjantów stojących wzdłuż ulic, którymi przemieszczała się manifestacja, i idących po bokach pochodu. Przed marszem szedł oddział szturmowy policji, jechały armatka wodna i grupa policjantów konnych. Nad miastem krążył policyjny śmigłowiec. Marsz wyruszył z placu Sejmu Śląskiego. Grupa kontrmanifestantów zgromadziła się na przylegającym do niego placu Piłsudskiego. Wznosiła okrzyki m.in.: "Polska bez rowerów", "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", "Wielka Polska katolicka" i śpiewała: "Nie tęczowa, nie czerwona, tylko Polska narodowa", "Tu jest Polska, nie Bruksela, tu się zboczeń nie popiera". Niektórzy uczestnicy kontrmanifestacji próbowali wznosić wulgarne hasła, ale koordynatorzy apelowali o spokój; przestrzegali, że "sprawy ich działaczy po wydarzeniach z ubiegłego roku toczą się po dziś dzień". Grupki przeciwników parady gromadziły się też wzdłuż trasy pochodu, wiodącej ulicami m.in. Jagiellońską, Andrzeja i Mikołowską. Kilka osób z podniesionymi krzyżami i wizerunkami religijnymi modliło się przy kościele dominikanów na ul. Sokolskiej, kolejne grupy krążyły wokół marszu z transparentami przekonującymi, że "pedofilia wiąże się z homoseksualizmem", a "homoseksualizm z przestępczością". Na katowickim rynku na uczestników marszu czekało kilka osób w białych strojach ochronnych i z tabliczkami "kordon sanitarny" oraz przekreślonymi tęczowymi barwami. Nieprzychylne komentarze głosiła część przechodniów, niekiedy uciszanych przez innych obserwujących pochód. Marsz po przejściu części alei Korfantego i przez katowickie Rondo zakończył się przed Pomnikiem Powstańców Śląskich. Jak powiedziała przed rozpoczęciem pochodu Kossak, wzięli w nim udział politycy, m.in. unijna komisarz Elżbieta Bieńkowska, europoseł Łukasz Kohut i posłanka Monika Rosa. Po zakończeniu parady młodsza aspirant Agnieszka Żyłka z katowickiej policji powiedziała PAP, że wydarzenie, które zgromadziło około 2 tys. uczestników, odbyło się bez incydentów. Prezes Tęczówki Tomasz Kołodziejczyk szacował liczbę uczestników na około 6 tys. osób.