W niedzielę przypada 64. rocznica ponownego otwarcia przez komunistyczne władze obozu, będącego wcześniej filią hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Osadzane tam po wojnie osoby nazywano "zbrodniarzami faszystowsko- hitlerowskimi", ale trafiali tam najczęściej Ślązacy, a także np. żołnierze AK. Liczba śmiertelnych ofiar tego obozu szacowana jest na blisko dwa tysiące. Zginęli z powodu tragicznych warunków sanitarnych, chorób, niewolniczej pracy i nieludzkiego traktowania. Sobotni, zorganizowany po raz pierwszy marsz, zgromadził kilkadziesiąt osób, które wyruszyły z centrum Katowic w ok. 10- kilometrową drogę do Świętochłowic. Podobną trasę 64 lata temu przemierzyli pierwsi skierowani do obozu więźniowie. Najpierw zapędzono ich do hali targowej w Świętochłowicach (dziś w tym miejscu są obiekty handlowe), potem do obozu w Zgodzie. Trasę marszu wytyczono w podobny sposób. - Historia obozu w Zgodzie i zbrodni, jakie miały tam miejsce, zostały już dość dobrze zbadane, udokumentowane i opisane. Mimo to wciąż nie funkcjonują w zbiorowej świadomości, a obchody kolejnych rocznic odbywają się bez udziału władz. Dlatego uważamy, że potrzebny jest taki symboliczny gest, przypominający te wydarzenia - powiedział jeden z inicjatorów marszu, lider RAŚ Jerzy Gorzelik. Jego zdaniem, przypadająca za rok 65. rocznica otwarcia obozu przez komunistyczne władze powinna być uczczona godnie, z udziałem władz wojewódzkich i państwowych, nawet prezydenta i premiera. Przez najbliższy rok sympatycy RAŚ zamierzają przypominać o zbliżającej się rocznicy i zabiegać, by została należycie upamiętniona. - Taki gest jest bardzo potrzebny, szczególnie w sytuacji, gdy wiadomo już, że żaden ze sprawców tamtych wydarzeń nie stanie już przed sądem - ocenił Gorzelik, odnosząc się do niedawnego umorzenia przez IPN śledztwa w sprawie obozu w Zgodzie. Podobnie stało się wcześniej ze śledztwem dotyczącym podobnego obozu w Łambinowicach na Opolszczyźnie. Umorzenie śledztwa w sprawie obozu w Zgodzie było zapowiadane już w 2007 r., kiedy w Izraelu zmarł b. komendant obozu Salomon Morel. Polski wymiar sprawiedliwości bezskutecznie domagał się jego ekstradycji. Wobec faktu, że nie żyją również inne osoby, podejrzewane o zbrodnie w Zgodzie, postępowanie umorzono. Do stycznia 1945 r. obóz w Zgodzie był filią obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Według śląskich historyków, zginęło tam wówczas kilka tysięcy osób wyczerpanych niewolniczą pracą, głównie Żydów i Polaków, ale także m.in. Francuzów. Od lutego do listopada 1945 r., gdy obóz służył komunistycznemu Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego, przeszło przez niego ok. sześć tysięcy osób. Minimalna liczba śmiertelnych ofiar szacowana jest na ok. 1,7 tys. osób, inne opracowania mówią o ponad 2 tys., a nawet 3 tys. osób. Część z nich, w tym wiele kobiet i dzieci, zginęło w lipcu 1945 r., gdy w obozie wybuchła epidemia tyfusu. Do obozu trafiały osoby podejrzewane o wrogi stosunek do władzy, do których zaliczano m.in. Ślązaków, obywateli II RP, którzy podpisali w czasie okupacji tzw. volkslistę, a także żołnierzy Armii Krajowej. Decyzja o osadzeniu zależała od UB i NKWD i nie była poparta orzeczeniami sądów czy prokuratur; więźniowie trafiali tam bez wyroków, często na podstawie fałszywych donosów. Gdy w listopadzie 1945 r. obóz likwidowano, część osób zwolniono, innych przeniesiono do Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie. Były komendant obozu, Salomon Morel, zmarł w 2007 r. w wieku 87 lat w Izraelu. Wyjechał tam na początku lat 90., kiedy wszczęto postępowanie w sprawie dokonanych w obozie zbrodni. W 1996 r. katowicka prokuratura oskarżyła go o doprowadzenie do śmierci co najmniej 1538 więźniów. Jednak w 1998 r. Izrael odmówił jego ekstradycji. Według izraelskiego prawa, zarzucane mu czyny nie były zbrodniami ludobójstwa i uległy przedawnieniu po 20 latach. Katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej podejrzewał Morela o niepodlegającą przedawnieniu zbrodnię ludobójstwa. Według świadków, Morel wielokrotnie bił więźniów, powodując uszkodzenia ciała i kalectwo, umieszczał w karcerze, szczuł psami, znęcał się nad nimi psychicznie. Był też obciążany za tragiczne warunki sanitarne i bytowe w obozie, prowadzące do śmierci wielu osób.