Ze sceny w centrum Rudy Śląskiej związkowcy apelowali, aby w nadchodzących wyborach nie głosować na partie tworzące koalicję rządową. Na wiecu pojawili się też regionalni politycy opozycji, którzy mówili o swoich działaniach na rzecz górnictwa i zachęcali, aby głosy oddać na przedstawicieli ich ugrupowań. Manifestację przygotował Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy, który był sygnatariuszem porozumienia z 17 stycznia. Setki związkowców najpierw zgromadziły się przed rudzką kopalnią Pokój, a potem - przy akompaniamencie syren i bębnów - przeszły na główny plac miasta. Na czele pochodu związkowcy w różnych barwach wspólnie prowadzili wózek z trumną opatrzoną napisami: PO i PSL. Skandowano: "złodzieje, złodzieje". Szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz wymieniał niezrealizowane punkty styczniowego porozumienia; mówił też o niedawnych zapowiedziach rządu związanych z objęciem 100 proc. akcji Kompanii Węglowej przez Towarzystwo Finansowe Silesia. "Każde dziecko wie, że taki sposób naprawy Kompanii skończyłby się jej upadłością, bo UE nie dopuściłaby do takiej formy, bo byłaby to tzw. niedozwolona pomoc publiczna" - zaznaczył. Jak mówił, Ewa Kopacz i Platforma "zmusiła nas do tego, że protestujemy tak naprawdę nie o coś - bo to, co ma być w górnictwie i na Śląsku, zostało zapisane w porozumieniu z 17 stycznia - protestujemy, żeby wyraźnie wskazywać wam, obywatelom, mieszkańcom Śląska, Rudy Śląskiej, członkom wszystkich związków zawodowych: nie głosujcie na partie oszustów". "My nie chcemy mieć po drugiej stronie stołu ludzi, którzy nie dochowują swoich zobowiązań" - dodał Kolorz. Lider Sierpnia 80 Bogusław Ziętek przekonywał, że o dotychczasowej władzy świadczy np. sprawa wdów górniczych, którym obiecano zajęcie się ich sprawą. "Osiem lat nie potraficie załatwić sprawy dla 17 kobiet, które w tym kraju zostały bez środków do życia" - wołał. "To pokazuje, że ta władza za nic ma obywateli" - uznał. Namawiał zebranych, aby nie głosować też na ugrupowanie Ryszarda Petru. "Dla setek tysięcy ludzi podwyżka płacy minimalnej to być albo nie być" - przekonywał. Ziętek mówił też, że czytał, jakoby nowym prezesem TF Silesia miał zostać b. szef Jastrzębskiej Spółki Węglowej Jarosław Zagórowski (opuścił tamto stanowisko po lutowym strajku w JSW). "Ziemia tu zapłonie, górnicy zjadą (pod ziemię - PAP) i nie wyjadą (...) jeżeli tego typu ludzie będą chcieli nami rządzić. Nie po to ludzie z JSW własną krwią płacili, aby się go pozbyć, żeby teraz miał wrócić do Nowej Kompanii Węglowej" - zaznaczył Ziętek. Przemawiająca do związkowców i przedstawiona przez nich jako "przyjaciel górników" prezydent Rudy Śląskiej Grażyna Dziedzic przypominała, że samorządowcy śląskich miast na początku br. występowali razem z protestującymi przeciw pierwotnym rządowym planom likwidacji kopalń. Akcentowała, że rząd zobowiązał się wobec samorządowców, że będą oni informowani o wszystkim, co dzieje się w górnictwie. "Nie jesteśmy do dziś informowani" - zaznaczyła. "Polskie górnictwo równa się Polska, to się równa Śląsk, to się równa Ruda Śląska. Polskie górnictwo to bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju. Nikt nam kurka nie może zakręcić; węgiel jest naszym dobrem, naszym bezpieczeństwem energetycznym. Węgiel tu był, jest i będzie. Nie pozwolimy zamknąć naszych kopalń, bo bezpieczeństwo Rudy Śląskiej to górnictwo - największy przedsiębiorca na naszej ziemi" - wołała Dziedzic. "Będziemy stać za wami, bo wy jesteście tymi, którzy to bezpieczeństwo energetyczne w naszym kraju gwarantują" - zadeklarowała, zwracając się do związkowców. Podczas manifestacji przemawiali też liderzy list PiS, Zjednoczonej Lewicy i komitetu Kukiz'15. Poseł PiS Grzegorz Tobiszowski podkreślał, że "nie ma bezpiecznej, silnej gospodarki polskiej bez silnej gospodarki Śląska, a nie ma silnej gospodarki Śląska bez silnego górnictwa", a także, że "nie ma wolnej Polski bez silnej, suwerennej, polskiej energetyki, ale nie ma polskiej energetyki bez polskiego węgla". "Dzisiaj jest kryzys i górnictwu trzeba pomóc" - mówił z kolei poseł SLD Zbyszek Zaborowski, który zaznaczył, że "górnictwo 7 miliardów rocznie ładuje do budżetu". Krytykując zaangażowanie TF Silesia w ratowanie KW wymieniał zakłady, które ta spółka już "załatwiła". Diagnozował, że górnictwo "trzeba odciążyć od fiskalizmu, trzeba ograniczyć podatki na czas kryzysu" i przypominał, że w 2003 r. lewicowy rząd oddłużył branżę na 18 mld zł. Kandydat komitetu Kukiz'15 Grzegorz Długi apelował: "Nie dajmy się podzielić na zasadzie górnicy - reszta Polski, bo do górnictwa nie trzeba dopłacać. Wystarczy nie obciążać go dodatkowo, a górnicy dadzą sobie radę". Zaproponował też, aby "wszyscy ci, którzy obliczają nieopłacalność górnictwa, stosując metody księgowe, poszli doradzać tymi metodami do Putina, bo tam ropa się nie opłaca, a jednak ją wydobywają i nas tutaj usiłują, nasze górnictwo, zabić". 30 września br. rząd przyjął plan dla górnictwa, który przewiduje, że spółka TF Silesia przejmie 11 kopalń Kompanii Węglowej, co ma być podstawą do budowy silnego koncernu paliwowo-energetycznego. Zdaniem autorów planu ma to być pierwszy krok do bezpiecznego wprowadzenia do tego podmiotu inwestorów zewnętrznych i utworzenia tzw. Nowej Kompanii Węglowej. Przedstawiciele rządu akcentowali, że wniesienie 100 proc. akcji KW do Silesii to realizacja obietnic styczniowego porozumienia ze związkami. Zgodnie z tym dokumentem 11 kopalń i kilka innych zakładów przeżywającej olbrzymie problemy finansowe KW miało trafić do NKW. Wbrew porozumieniu nowa spółka nie została powołana do końca września. Związkowcy, który w efekcie zarzucili rządowi złamanie umowy, ogłosili w górnictwie gotowość strajkową. 5 października odbyła się związkowa manifestacja w Brzeszczach (Małopolskie). Według wtorkowych zapowiedzi związkowców cykl protestów związanych z niedotrzymaniem przez rząd styczniowego porozumienia ma się zakończyć w przyszłym tygodniu w Warszawie.