Kilka tygodni temu w gliwickiej komendzie wybuchł skandal. Okazało się, że ponad tysiąc kierowców, którzy złamali przepisy w latach 2003-2006, nie zostanie ukaranych. Zdjęcia samochodów jadących nieprzepisowo wciąż leżą nietknięte w policyjnej szufladzie. Sprawa wyszła na jaw dzięki nowemu naczelnikowi drogówki. Wyjaśnia ją obecnie prokuratura w Rudzie Śląskiej. Postępowanie wyjaśniające prowadzi też Biuro Spraw Wewnętrznych KWP w Katowicach. Okazuje się, że większość spraw nawet nie została zarejestrowana w policyjnych kartotekach; wciąż są one jednak zapisane na karcie pamięci wideoradaru - czytamy w gazecie. Gliwicka policja chce nadrobić zaległości. Do wystawiania mandatów oddelegowano dwóch funkcjonariuszy. Codziennie wystawiają ich ok. 30. Część z nich za wykroczenia sprzed lat. - To niezgodne z prawem. Mandat musi być wystawiony do 30 dni od zdarzenia, po roku przedawnia się - ocenia kierowca, który wykroczenie popełnił w lipcu 2006, mandat wystawiono mu dwa miesiące później. Rzecznik policji w Gliwicach Marek Słomski potwierdza, że policja wystawia mandaty za wykroczenia sprzed wielu miesięcy. - Mandat trzeba wystawić do 30 dni od chwili ujawnienia wykroczenia. My interpretujemy to tak, że ujawnienie liczy się od chwili odczytania zdjęcia i ustalenia właściciela pojazdu - wyjaśnia. - Jeśli zdjęcie przeleżało w wideoradarze, a sprawie nie nadano biegu od razu, to dopiero od teraz mamy miesiąc na wystawienie mandatu - podkreśla rzecznik. Słomski powołuje się na zarządzenie Biura Prewencji Komendy Głównej Policji, które pozwala na tego typu interpretację przepisów. - Wielu z taką interpretacją pójdzie do sądu - zapowiadają kierowcy, z którymi rozmawiał "Dziennik Zachodni".