Na skoczni swojego imienia był oblegany przez tłum fanów. Rozdał dziesiątki autografów, pozował do zdjęć. A na koniec odebrał puchar od własnej żony. Bachleda, nazywany przez kolegów z kadry Diabełkiem, w pierwszej serii uzyskał odległość 127 m. W drugiej zakopiańczyk skoczył 129 m. Małysz, który lądował na 126 oraz 127 metrze i zajął ostatecznie drugie miejsce w konkursie, cieszył się z wyniku... Bachledy (do niego należy rekord skoczni w Malince). - Był dzisiaj lepszy. Trzeba być gościnnym - śmiał się Małysz. Swoje skoki wiślanin ocenił dobrze. - Były niezłe. Nie powiem, że super, ale niezłe - dodał Małysz. - Na najniższym stopniu podium stanął Łukasz Rutkowski, który dwukrotnie skoczył 126,5 m. Zaledwie pół punktu za najlepszą trójką znalazł się drugi wiślanin Rafał Śliż (skoczył 126 i 127 metrów). W dziesiątce zmieścił się jeszcze jeden reprezentant Polski - Krzysztof Miętus. Był dziewiąty. Podczas ceremonii dekoracji jako pierwsza skoczkom gratulowała żona Adama, Izabela Małysz. Zwycięzcom wręczyła kryształowe statuetki, które sama zaprojektowała. Niestety, trybuny podczas imprezy nie były wypełnione po brzegi, jak miało to miejsce podczas wcześniejszych konkursów na wiślańskim obiekcie. Powód? Wielu kibiców skutecznie odstraszyły wysokie ceny biletów - 40-70 zł, na które znaczący wpływ miał wieczorny koncert zespołu Feel. TWO